1. The First Breath – 12:42
2. Second – 2:15
3. Abandoned Dreams – 3:15
4. Be Different – 4:53
5. Silence – 3:32
6. Few Paths. One Story – 6:26
7. In The Deep Dream – 2:35
8. Eclipse – 9:46
9. Reasing Dreams – 2:00
10. The Last Journey – 4:49
11. To The Stars – 4:51
12. Who Are You – 2:42
13. Follow Me – 4:16
14. Last But Not Wasted Breath: The First Breath – Finale – 11:26
Rok wydania: 2015
Wydawca: Lynx Music
http://www.whiteraven.com.pl/
Piotr Wojciechowski, to łódzki instrumentalista. Przede wszystkim klawiszowiec, ale potrafi sięgnąć również po gitarę. White Raven, to jego autorski projekt, w którym daje upust swoim muzycznym fascynacjom. Fascynacje te skupiają się głównie wokół przedstawicieli muzyki elektronicznej, takich jak: Vangelis, Mike Oldfield, Hans Zimmer czy J.M Jarre.
Już w rozpoczynającej album, kompozycji tytułowej „The First Breath” (najdłuższej na płycie), wpływy te są wyraźnie słyszalne. Oldfieldowski klimat niesie ze sobą nie tylko brzmienie klawiszy, ale również ubogacający tą kompozycje dźwięk elektrycznej gitary. Potem mamy szereg krótszych utworów, (można powiedzieć kilkuminutowych miniaturek) takich jak: „Second” (piękny gitarowy wstęp), „Abandoned Dreams” (ma coś z klimatu word music), bardziej transowy „Be Different”, delikatny „Silence”, bogaty brzmieniowo, nieco camelowy „Few Paths. One Story” i ulotny „In The Deep Dream”. Kolejnym dłuższym muzycznym tematem jest dziewięciominutowy „Eclipse”. Na wstępie, główną rolę odgrywa tutaj klasyczny dźwięk klawiszy (mający coś z muzycznej aury duetu Marka&Wacka). Potem znów szereg krótszych tematów (w przeważającej mierze delikatnych, przepełnionych melancholią), aż do kompozycji finałowej „Last But Not Wasted Breath: The First Breath” (znów kolorytu nadaje tutaj gitara – bardzo nastrojowa, jak u Latimera).
Nie pierwszy już raz, o takiej muzyce można powiedzieć, że jest to jakby ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego obrazu, a ściślej mówiąc obrazu istniejącego w głowie autora, ale także słuchacza, bo każdy z słuchających będzie snuł tutaj swoje własne wyobrażenia.
Ciekawym pomysłem jest sama okładka autorstwa Agnieszki Rogozińskiej. Są to właściwie dwie wersje okładek. Jedna jest jakby odzwierciedleniem dnia, druga nocy. Z muzyczną zawartością tak właściwe jest podobnie. Muzyka ta inaczej bowiem smakuje za dnia, a zupełnie inaczej po zmroku.
7,5/10
Marek Toma