1. Sound of Sirens
2. Shining Bald Heads
3. The Fisherman
4. Goddess
5. Riding The Elephant
6. Twilight Alehouse/Another Life
7. Berlin 1936
Rok wydania: 2009
Wydawca: The Watch
Materiał zarejestrowano w 2008 roku podczas występu włoskiej grupy we Francji w ramach trasy promującej trzeci studyjny album „Primitive”. Po nagraniu tego krążka rozsypał się skład The Watch. Simone Rossetti – wokalista, flecista i lider The Watch został na placu boju sam. Na „Live” towarzyszy mu czterech nowych muzyków, ale grupa prezentuje się tak, jakby grała ze sobą od lat.
„Live” pokazuje zespół od nieco innej strony niż ta, z której znają grupę uczestnicy jej polskich koncertów, gdzie gros setlisty wypełniały utwory z klasycznych płyt Genesis. Tutaj 90 procent materiału stanowią autorskie kompozycje The Watch. Z repertuaru słynnych Anglików prezentują tylko unikatowy „Twilight Alehouse”, połączony zresztą z własnym kawałkiem „Another Life”.
Inna sprawa, że te autorskie utwory brzmią jakby zostały nagrane przez Genesis na początku lat siedemdziesiątych, odłożone na półkę w archiwach i teraz „odkurzone”. Świetni instrumentaliści z pietyzmem oddają klimat tamtych czasów w rozbudowanych formalnie, przesyconych baśniowym klimatem, epickich utworach; natomiast Simone Rossetti frazuje niczym stary, dobry Peter Gabriel.
Na dobry początek grupa proponuje słuchaczom „Sound of Sirens”, który otwierał również album „Primitive”. Później kwintet sięga po piękną kompozycję „Shining Bald Heads” z wydanej w 2004 roku płyty „Vaccuum”. Ciekawostką jest trzeci w zestawie – uroczy „The Fisherman”. Pochodzi on bowiem jeszcze z czasów działalności formacji The Night Watch, w której niegdyś śpiewał Rossetti i która później przekształciła się w The Watch.
Album zaczyna się i kończy kompozycją z „Primitive”. W finale zespół proponuje prawdziwą perłę ze swojej dyskografii – „Berlin 1936”, której tekst poświęcony jest jednej z najbardziej kontrowersyjnych nowożytnych olimpiad.
Kompakt trwa pięćdziesiąt minut i pozostawia pewien niedosyt. Spokojnie można było jeszcze zmieścić na nim dwadzieścia minut muzyki, doskwiera zwłaszcza brak przepięknej ballady „Soreign On”. Ale to chyba jedyny mankament tego wydawnictwa (przydałaby się też gruba książeczka ze zdjęciami, jednak tu decydowała zapewne kwestia skromnego budżetu).
Składu, który zagrał na „Live” już nie ma. Klawiszowca Fabio Manciniego oraz basistę Cristiano Roversiego zastąpili odpowiednio Valerio De Vittorio oraz Guglielmo Mariotti (utalentowany konstruktor gitar – dwugryfowy bas na którym gra, to jego własnoręczne dzieło). I właśnie ich mogliśmy zobaczyć i posłuchać na niedawnych koncertach w Polsce. Tym bardziej więc wzrasta dokumentalna wartość „Live”…
8,5/10
Robert Dłucik