WARRANT – 2010 – Rockaholic

1. Sex Ain’t Love
2. Innocence Gone
3. Snake
4. Dusty’s Revenge
5. Home
6. What Love Can Do
7. Life’s A Song
8. Show Must Go On
9. Cocaine Freight Train
10. Found Forever
11. Candy Man
12. Sunshine
13. Tears In The City
14. The Last Straw

Rok wydania: 2011
Wydawca: Frontiers Records
http://warrantrocks.com/


Wiele jest zespołów, które wydały rewelacyjne albumy dekady temu… Nagrywają do dziś ale zatraciły gdzieś pewien przepis na sukces, czasem wręcz wydaje się, że pogubiły się na drodze próbując być na siłę oryginalne. Innym razem zaś próbują wielokrotnie odtworzyć swój największy sukces. Innym razem z powodu straty charyzmatycznego lidera, zespół robi swoje, jednak fani nie są do końca przekonani.
Tak w moim odczuciu jest choćby z zespołami Skid Row czy Warrant. Ale o tym drugim chciałem dziś opowiedzieć. Nie podlega dyskusji, że autorem sukcesów zespołu był Jani Lane (zresztą jako kompozytor lwiej części materiału). A może autorem sukcesu było MTV – i ówczesna moda… to chyba temat na dłuższe rozważania. Daruję sobie zatem dygresję. Po nagraniu kilku hard rockowych albumów, świetnie przyjętych przez fanów, w tym sprzedanym w nieprzyzwoitych wręcz ilościach Cherry Pie, zespół jeszcze z Jani Lane’m w składzie począł eksperymentować. I tak pojawił się, genialny w moim odczuciu „Dog eat dog”. Zmieniały się czasy i gusta. MTV wraz z grungem zaszlachtowała swoich poprzednich ulubieńców niejednokrotnie dając im wilcze bilety… (ok, zostawiam ten temat). Wraz z modą na kraciaste koszule i rzadkie korzystanie z przyborów toaletowych, część zespołów próbując utrzymać się na powierzchni próbowało nagrać smutne refleksyjne albumy – i tym tropem poszedł Warrant nagrywając album „Ultraphobic”. Który był ciężki i nieco depresyjny. Jednak zespół pogubił się tym krokiem totalnie. Ciąg dalszy to historia dla cierpliwych kronikarzy – Jani Lane odchodzi, wraca… znów odchodzi. W międzyczasie zespół próbuje radzić sobie bez niego. Tak pojawia się kilka albumów, ale chyba też chęć podreperowania budżetu. Wydanie kompilacji best of, czy też próby bratania się z Lane’m i album z coverami.

Tych ostatnich zespół chyba zaprzestał na dobre. Bowiem o ile poprzednia płyta z wokalistą Black n blue (Jaime St. James.), nie do końca mnie kupiła, tak „Rockaholic” jest na bardzo dobrej drodze. Oprócz tego że zespół wrócił na dobre na łono hard rocka, często gęsto porywa melodiami.
Myślę, że niemała w tym zasługa nowego gardłowego – Roberta Masona. Pozytywnie zaskoczony jestem, że na płycie nawet banalne tematy rozwijają się w coś wartościowego. Tak mile zaskoczyła mnie ballada „Home”, której pierwsze takty przyprawiają o mdłości, by po chwili połechtać zarówno melodią jak i współpracą akustycznego zespołu i orkiestry.
Ale i poprzednio zespołowi zdarzały się dobre utwory. Tym razem album jest nimi wypchany po brzegi. Utworami, których słucha się z przyjemnością podrygując rytmicznie. Jednak od lat Warrant nie porwał mnie tak jak tym razem utworem „Dusty’s Revenge”. Genialny riff, świetny refren, troszkę amerykańskiego brudnego bluesa w tle! Utwór, który się wkręca na długo… bardzo długo – to właśnie on powinien być singlem! Zdecydowanie!

Nowy album Warrant po raz kolejny nie zawiedzie fanów hard rocka. Ale chyba po raz pierwszy od lat spodoba się starym fanom formacji. Życzę zespołowi kolejnych jeszcze lepszych płyt… kto wie, może jeśli po następnej tak dobrej płycie świat przestanie postrzegać Warrant przez pryzmat Janiego Lane’a… Przyznam, że i mnie trudno sobie z tym poradzić. Przypuszczam też że zmiana podejścia spokojnie mogłaby być warta pół punktu oceny końcowej.
Tym razem jeszcze z pewnym niedowierzaniem i bez taryfy ulgowej ani zbytniego kredytu zaufania wysoka ocena dobra. Mamy bowiem do czynienia z porządnym, energetycznym hard rockowym albumem – z kilkoma zaskakującymi zrywami, ale nie zabrakło jednego czy dwóch kawałków, po którym ucho prześlizguje się nie rejestrując wiele w pamięci. Ale – jest nadzieja, zespół wychodzi na prostą. I wyjdzie na nią jeśli nie zmieni wokalisty, a już na pewno jeśli nie będzie kolejnych prób reunion.

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz