Voyager – 2014 – V

1 Hyperventilating 4:41
2 Breaking Down 4:36
3 A Beautiful Mistake 5:02
4 Fortune Favours The Blind 1:02
5 You, The Shallow 4:33
6 Emrace The Limitless 3:06
7 Orpheus 4:19
8 The Domination Game 4:30
9 Peacekeeper 4:47
10 It’s A Wonder 5:11
11 Morning Light 5:58
12 Summer Always Comes Again 2:21
13 Seasons Of Age 4:40

Rok wydania: 2014
wydawca: IAV Records
http://voyager-australia.com/


Grupa Voyager była mi znana od jakiegoś czasu, ale ich poprzednie albumy zrobiły na mnie co najwyżej wrażenie poprawnych. Miks progmetalowych rytmów i rozwiązań połączony z typowo AOR-owymi liniami melodycznymi, były owszem czymś oryginalnym, ale tylko na tyle by zaintrygować.

Jako że mam dość mgliste pojęcie o australijskiej scenie rock/metalowej a znane mi zespoły z kontynentu mógłbym policzyć na palcach obu rąk zaskoczeniem była dla mnie konieczność zbiórki funduszy wśród fanów na sfinansowanie nowej płyty Voyager. Całe szczęście akcja zakończyła się powodzeniem a album „V” cieszyć może słuchaczy od miesiąca z okładem.

Już singiel zachwycił mnie tak, że na wszelkie wieści o albumie wyczekiwałem jak na szpilkach. Kiedy okazało się że kopie do recenzji dostanę dwa miesiące przed premierą, byłem wniebowzięty, ale okazało się, że wobec płyty którą najchętniej obsypałbym samymi komplementami dość ścieżko zebrać mi myśli i przelać do pliku. Stąd recenzja tej REWELACYJNEJ pozycji ukazuje się niemal kwartał od mojego pierwszego odsłuchu.

„V” to coś więcej niż wspomniany miks prog metalu i AOR, to istny progresywny crossover. Zespół serwuje zarówno rytmicznej łamańce jak i nośne melodie… Nie zabrakło jednak klimatycznych odnośników czy też instrumentalnych fragmentów zapożyczonych z estetyki muzyki filmowej. Okazyjnie wokalistę wspiera głos kobiecy, a elementy popowej elektroniki wpasowane są z pełnym wyczuciem.

To jednak jedynie suche rozebranie składowych muzyki Australijczyków na części pierwsze. Wrażenie robi całokształt. Zespół oprócz tego że brzmi kapitalnie a opanowanie instrumentarium to w ich przypadku aksjomat, posiada wyjątkowy talent do pisania w takim samym stopniu intrygujących kawałków, co łączenia ich pompatycznymi i/lub klimatycznymi patentami. Nowy album jest po prostu świetny… i mimo, że niektórym może nie odpowiadać barwa głosu wokalisty, jestem przekonany, ze tak wśród fanów mocniejszego brzmienia, jak i melodii zespół znajdzie zwolenników.

Album dostępny jest w polskiej dystrybucji w „normalnej” cenie, zachęcam więc do uszczuplenia portfela, ale za to wzbogacenia kolekcji i podarowanie sobie serii niezapomnianych doznań. Ta płyta nie opuści waszych odtwarzaczy i plejlist tak długo jak moich.

9/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz