01. For Every Life 6:17
02. Escape 5:24
03. Broken 4:20
04. Forshadows 2:16
05. Revelations 7:33
06. What About 7:41
07. Voice Of Time 5:52
08. Love, Lies & Treason 13:39
09. Steal The Moment 4:20
Rok Wydania: 2008
Wydawca: Angelmilk Records
Słyszałem zajawkę albumu VOX TEMPUS kilka lat temu, kiedy został wydany
przez zespół własnym sumptem. Bardzo mnie wtedy zainteresowały
prezentowane fragmenty.
Pod koniec roku 2008 Angelmilk Records postanowił wydać ten materiał oficjalnie i bardzo się z tego faktu cieszę.
Muzyka zawarta na krążku „In the eye of time” jest skierowana do
zwolenników Fates Warning sprzed 20 lat (kłania się „Parallers”), czy
rodzaju prog metalu, który obecnie uprawiają Skandynawowie z Wolverine
czy Circus Maximus.
Każda kompozycja z osobna zawarta na omawianej płycie jest moim odczuciu
skomponowana perfekcyjnie. Utwory brzmią spójnie, każdy muzyk mimo
niewątpliwych umiejętności podporządkowany jest celowi wyższemu –
tworzeniu grupy.
Wyróżniającym się elementem monolitu jest osoba wokalisty. Wysokie
czyste wokalizy są atutem amerykanów. A w niektórych momentach wokal
Dana Reeda przypominać może Michaela Vescerę. Oczywiście nikomu nie
powinno umknąć to iż, za bębnami pojawia się tu Gregg Bissonette.
Domyślić się zatem można, że nie obyło się bez perkusyjnej solówki.
Pochwalić należy to, że nie jest ona elementem wyjętym z kontekstu, aby
zaakcentować obecność Gregga, ale stanowi nieodłączny motyw utworu.
Jak na prog/power przystało niebagatelną rolę odrywają klawisze, które
oprócz tła prezentują pełną paletę brzmień charakterystyczną dla
gatunku.
Zarówno w pasjonujących szybszych utworach, jak i wolniejszych niemal
balladach zespołowi daleko do powielania prog metalowych tuzów, mimo, że
samo brzmienie nie jest wolne od skojarzeń. Motywy ułożone są za to
bardzo ciekawie, a melodie są wręcz porywające.
Genialne soczyste akustyki wraz z pianinami tworzą niepowtarzalny klimat, kiedy podszyte są bezprogowym basem…
Jeśli o gitary chodzi nie brakuje oczywiście szalonych solówek, zwiewnych lekkich motywów, czy ciężkich riffów.
Niesamowitego wrażenia dopełnia klimatyczna okładka, która posiada wersję alternatywną.
Nie wiem jak płyta będzie wydana, jednak optuję za umieszczeniem obu grafik.
Wznowienie zostało ponownie zmasterowane. Szkoda, że nie mogę sobie
porównać wersji wcześniejszej, bowiem albumowi brakuje nieco mocy. Być
może to zabieg zamierzony aby brzmieć jak stary Fates Warning, jednak w
konfrontacji choćby z nowym dziełem Evergrey, brzmienie Vox Tempus
wypada nieco płasko – za co odejmę punkcik od kompletu.
Mimo, że brzmienie mogłoby być dużo nowocześniejsze, materiał ten
stawiam jako pretendenta do miana płyty roku w moim prywatnym rankingu.
9/10
Piotr Spyra