1. Zbroja
2. Miło byłoby mi
3. Mało mnie rusza
4. Język, gęba, strój
5. Klecina
6. Osioł
7. Gruz
8. To co zostanie
9. Za głupi
10. Mają się nas bać
11. Wyć się zachciało
12. Wszyscy muzycy to wojownicy
13. Nico
Rok wydania: 2010
Wydawca: Pomaton/EMI
http://www.myspace.com/voovoo
Krwisty befsztyk* – pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi na myśl po
wysłuchaniu nowej płyty VooVoo. Surowe brzmienie, surowa muzyka i do
tego rockowy czad. Dawno tak VooVoo nie grało. Po ostatnich podróżach w
rejony jazzu i folku, dla rock&rollowego ucha to niezwykle miła
odmiana. Płyta brzmi sterylnie jak gdyby nagrywana była na bloku
operacyjnym. Choć jak obejrzymy dołączone w kopercie albumu zdjęcia ze
studia, to ze szpitalną sterylnością niewiele było wspólnego i pozwoli
zrozumieć skąd ten surowy i piwniczny klimat. Jednak ostatecznie nie
otoczenie miało wpływ na finalny efekt, a przede wszystkim jak to
zostało napisane wewnątrz okładki: „Płyta została nagrana jak Pan Bóg
przykazał na taśmę, bez edytowania, strojenia itd., itp., praktycznie
bez udziału komputera, kalkulatora i karbularyzatora przetokowego.”
Przygniata dźwiękiem, wbija w podłogę siłą brzmienia. Została nagrana
na „setkę” a produkcją zajęło się najmłodsze pokolenie: Emade. Od
mocnego wejścia zaczyna się ta płyta: „Zbroi” z fantastycznym gitarowym i
saksofonowym riffem oraz z gitarową solówką, której podobnie jak tym z
„Miło byłoby mi” i „Mało mnie rusza” patronował zapewnie duch Jimiego
Hendrixa. Liryczna ballada „Język, gęba, strój” , gwarantuje chwilowy
oddech przed kolejną dawką rockowej energii. Jest też typowe dla VooVoo
granie, utwory z okolic poprzednich płyt. Na przykład „Osioł” czy „To
co zostanie” z zakręconą saksofonową tym razem solówką Mateusza
Pospieszalskiego, klimatem przypomina to co słyszeliśmy na „VooVoo z
kobietami”. Typowo jest również w sferze tekstowej. Autor niezmienienie
ten sam: Wojciech Waglewski, w charakterystyczny dla siebie sposób
ujmowania w słowa otaczającą rzeczywistość, edytuje obraz swoich
obserwacji świata. Jak zwykle jest to rockowa poezja najwyższej próby.
Jest jeszcze świetny „Mają się nas bać” kojarzący się z muzyką lat
70-tych, charakterystyczny gitarowy riff i galopujący refren, a całość
zapętla słuchacza na kilka odsłuchów pod rząd. Na tym nie koniec zabawy,
bowiem rytmiczny ruch nóg wymusza folkowo-punkowy „Wyć się zachciało”.
Pozostaje znany już chyba wszystkim utwór tytułowy i na koniec
podsumowanie w postaci akustycznego utworu „Nico”: „Giną myśli idee i czyny/dobrzy ludzie i sukinsyny/ wszystko znika a zostaje muzyka.”
VooVoo znamy już z wielu barw i odcieni. Niewiele jest muzycznych
rejonów w których Waglewski i spółka nie gościli ale niezmiennie i
zawsze jest to ten sam Wojciech Waglewski i to samo VooVoo. I
niezmiennie nie schodzą poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Płyta
„Wszyscy muzycy to wojownicy” zapisana zostanie do ich najlepszych
wydawnictw.
*Krwisty befsztyk – tym, którzy lubią wyłącznie dobrze wysmażone
befsztyki, chciałbym wyjaśnić, że użyte porównanie, w tym przypadku
oznacza komplement.
9/10
Witold Żogała