01 – My Angel died
02 – The 25th Hour
03 – Out of a Distant night (Voices)
04 – Alpha & Omega
05 – Eyes of a child
06 – The Daemon you hide
07 – Waiting for the dawn ( Instrum.)
08 – Essence Of Time
09 – Perfect Suicide
10 – Heaven Calling
11 – Ascension ( instrum.)
Vision Divine stał się dla mnie nowym zespołem po odejściu Fabio Lione. Stał się lepszym zespołem. Michelle Lupi wpasował się idealnie w styl grupy i zaśpiewał na genialnym Stream of Consiousness. Kolejna płyta Perfect Machine byłą również bardzo dobra, ale nie tak epicka – wydawałoby się nawet, że bardziej zorientowana na heavy metal.
Bardzo długo zabierałem się do napisania tej recenzji. Jak bowiem mam przelać całość mojego zachwytu na papier… Oczekiwałem The 25th Hour z wielkimi nadziejami, ale też z pewnymi obawami. Nowy krążek Włochów tekstowo powraca do tematu Stream of Consiousness… muzycznie stanowi idealną równowagę między Stream, a Perfect Machine.
Płytę rozpoczyna nietypowy bowiem niespełna minutowy i oparty głównie na wokalach wstępniak. Już pierwsze riffy The 25th hour wywołują u mnie szeroki uśmiech a noga bezwładnie potupuje. Styl grania Olafa Thorsena zachwycał mnie jeszcze za jego czasów w Labyrinth, ale to niesamowite jaką energię ten facet potrafi wykrzesać z gitary… oprócz genialnej motoryki riffów na pierwszym planie pojawia się wokal – czysty, wysoki głos – w refrenach nakładane chórki… i co tu dużo ukrywać mistrzowskie melodie! W niektórych fragmentach Michelle Luppi zaskakuje nas agresywnym wokalem… (a już myślałem, że po usłyszeniu go w AORowym Los Angeles już mnie nie zaskoczy).
Wszystkie instrumenty na albumie brzmią czysto i klarownie, nic nie zostało utracone w procesie miksu, ten zabieg tyko potęguje wrażenie, że na tym krążku nie ma ani jednego niepotrzebnego dźwięku. Ech te solówki klawiszowe… Lata temu można by rozpisywać się jak genialne połączenie Malmsteena, Helloween i Stratovarius stanowi Vision Divine… można by, ale Vision Divine w moich oczach obecnie przerasta tych, na których się wzorował. Stylistyka grupy od trzech albumów zaczyna być rozpoznawalna i wręcz unikalna w szczegółach.
Nowy album Vision Divine wydaje się wzbudzać nastrój melancholii, a momentami wręcz smutku. Przy szybszych jednak kawałkach jak Alpha & Omega i A Perfect Suicide szybsze rytmy wywołują u mnie wręcz odczucia euforyczne! Mamy też do czynienia ze świetnymi zwolnieniami jak Heaven Calling… a na koniec wisienka na torcie motyw ze Stream of Consiousness w zamykającym album Ascension… i bicie zegara.
Trudno zaprzeczyć, że The 25th Hour to album dla zwolenników melodyjnego metalu. Znajdą w nim coś dla siebie zarówno miłośnicy melodyjnego poweru spod znaku dyni, jak i fani grania progresywnego… Mimo, że do skomplikowanego w formie Stream of Consiousness mu daleko, The 25th Hour jest na tyle złożony, ze nie powoduje znużenia nawet przy kilkakrotnym przesłuchaniu pod rząd.
Dla mnie – muszę się przyznać – to płyta roku!
10/10