1. Coup De Main
2. Sister Revolution
3. Fingerprints
4. Escape From Tomorrow
5. We Serve No One
6. No Justice, No Peace
7. Answers To Nothing
8. Under Fire
9. Promised Land
10. Vive La Hypocrisie!
11. Disintegration
12. Devil’s Ride
Rok wydania: 2014
Wydawca: Mystic Production
http://virginsnatch.net/
Zapewne u niejednego wielbiciela mocniejszych brzmień, wieść o premierze
nowego materiału Virgin Snatch wywołała szybsze bicie serducha. Nie ma
się czemu dziwić skoro metalowa horda z małopolski od ponad dziesięciu
lat z powodzeniem sieje spustoszenie wśród metalowej gawiedzi. W tym też
czasie grupa zdobyła szerokie grono odbiorców, czego dowód stanowi
choćby wysoka frekwencja podczas jednego z koncertów w ramach „Non Stop
Rock ‘N’ Roll Tour”. Właśnie tam Krakusi promowali najnowszy album,
wobec którego ciężko przejść obojętnie.
„We Serve No One” stanowi masywny zestaw ciężkich dźwięków z pogranicza
thrash/death metalu w intensywno – energetycznym wydaniu. To istny
metalowy żywioł bez zbędnego upiększania, materiał, który można porównać
do mocnego pięściarskiego ciosu. Jest celny, mocny, naturalny, a do
tego trafny jak diabli. Całość miarowo zagęszcza obroty, a syreny
alarmowe ze wstępu słusznie ostrzegają, że za moment będzie się działo.
Tak też po kilkunastu sekundach atmosfera robi się gorąca za sprawą
nowocześnie usposobionego „Sister Revolution”. Jest metalocore’owy
ciężar, thrashowy blichtr oraz melodie. Są grwole, wrzaski jak również
czystsze wokalizy. Słychać, że Virgin Snatch już na wstępie chce pokazać
swoją wielowątkowość. Ta zostaje jeszcze mocniej rozwinięta w „rwanym”
„Fingerprints”, którego początek w żaden sposób nie zapowiada
późniejszego mięcha. Na żywo utwór sprawuje się niebezpiecznie dobrze.
Na uwagę zasługuje fakt, że kompozycje posiadają charakterystyczne
motywy, które już przy pierwszych odsłuchach zadomawiają się w naszej
świadomości, co chyba najlepiej oddaje amerykańsko brzmiący „Escape From
Tomorrow” (przypomina się specyfika Pantery).
Wydawnictwo kipi od energii, ciężaru, szybkości. Co istotne wszystko
zostało dobrane w odpowiednio przemyślanych proporcjach. Przez to album
nie nuży, a wręcz przeciwnie – wciąga niczym dobra książka. Virgin
Snatch umiejętnie łączy drapieżną ekstremę z melodiami, łamiąc
poszczególne motywy naprzemiennie, ale bez wywołania groźnych wstrząsów.
Sprzyja temu obecność takich momentów jak instrumentalny „Answers To
Nothing” czy chwytliwy „Promised Land” przywołujący na myśl starą dobrą
Metallicę. Kompozycje idealnie odciążają klimat, a do tego czynią
wydawnictwo jeszcze bogatszym. No i nikogo nie powinno dziwić, że po
chwilach nastrojowości nadciąga rozjuszony, wygłodniały żywioł. Być może
takie połączenie nie jest jakimś wielkim odkryciem, ale sposób, w jaki
prezentuje to Virgin Snatch po prostu robi jak najlepsze wrażenie.
„We Serve No One” to niezbity dowód na to, że polska scena metalowa
rośnie w siłę, coraz bardziej niwelując różnicę poziomu, jaki dzielił
nas od zachodnich produkcji. Virgin Snatch wykonał świetną robotę, która
wśród metalowych maniaków z pewnością zostanie doceniona. Płyta z
każdym kolejnym odsłuchem coraz bardziej uzależnia, a to bez wątpienia
może zwiastować przyjemny nałóg…
9/10
Marcin Magiera