VINTAGE CARAVAN, THE – 2015 – „Arrival”

01. Last Day Of Light 06:35
02. Monolith 03:19
03. Babylon 05:30
04. Eclipsed 06:43
05. Shaken Beliefs 04:36
06. Crazy Horses 03:13
07. Sandwalker 04:36
08. Innerverse 06:50
09. Carousel 04:27
10. Winter Queen 08:46
11. Say Hello 02:07
12. Five Months 03:04

Rok wydania: 2015
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/vintagecaravan


slandzki, muzyczny gejzer kipi nadal niesamowitą rockową energią, wylewając ponownie nakładem Nuclear Blast swoją kolejną retro-rockową, wyborną porcję muzyki. „Arrival” to już trzecia płyta tych ciągle młodych wiekiem Islandczyków. Przenieśmy się kilka lat wstecz. W 2006 roku dwóch 12-letnich zapaleńców Óskar Logi Ágústsson (wokal, gitara) i Guðjón Reynisson (perkusja), założyli kapelę, która długo funkcjonowała jako duet. W 2011 roku wydali swój debiutancki album zatytułowany po prostu „The Vintage Caravan”. Potem dołączył do nich basista Alexander Örn Númason. Już jako trio własnym sumptem wydali swoją drugą płytę – „Voyage”. Wówczas zostali zauważeni przez wytwórnię Nuclear Blast, która postanowiła w styczniu 2014 roku wydać ten materiał ponownie. „Voyage”, to moim zdaniem jedna z ciekawszych ubiegłorocznych retro-rockowych płyt, mimo ogromnego wysypu tego rodzaju muzyki na rynku. (http://www.rockarea.eu/articles.php?article_id=3969).

Witalność, energia, soczystość, naturalność jaką przesycona była poprzednia płyta sprawiły, że jakoś nie miałem wątpliwości, że z nowym materiałem będzie podobnie. Mimo, że nie ma jakichkolwiek zwrotów jeśli chodzi o muzyczne kierunki – to wciąż ta niesamowita mieszanka inspiracji złotym rockowym wiekiem przełomu lat 60-tych i 70-tych (Jimi Hendrix, Cream, Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath…). No właśnie Black Sabbath – poprzedni materiał kojarzył mi się najmniej z tą grupą. Nowe kompozycje brzmią jednak jakby mocniej. Gitarowe partie zyskały mocy i mroku, to tak jakby Óskar Logi Ágústsson wziął kilka lekcji od samego Tony Iommiego. Wystarczy posłuchać chociażby „Last Day of Light”, „Crazy Horses”, a zwłaszcza „Eclipsed”. Miłośnicy klasycznych, rockowych ballad nie znajdą tym razem zbyt wielu lirycznych uniesień (takich jak „Do You Remember”, czy „Winterland” z poprzedniej płyty). Jedynie kompozycja „Innerverse”, rozpoczyna się bardzo nastrojowo, jednak finałowa część, to już prawdziwa erupcja rockowego żaru.

„Arrival” to płyta bardzo równa. No może wyróżniłbym najdłuższy, nieco bardziej progresywny „Winter Oueen”. Jeśli trzeba by z tego materiału jakiegoś singla , to chyba „Babylon” nadaje się do tego celu idealnie. Tak naprawdę jednak trudno, spośród dziesięciu podstawowych kompozycji, oraz dwóch krótkich bonusów (zdecydowanie bardziej psychodelicznego „Say Hallo” i hendrixowskiego „Five Months”) znaleźć jakiegoś zdecydowanego faworyta.

8,5/10

Marek Toma

Dodaj komentarz