1. Cold mirrors (3:16)
2. Dogma vox (3:56)
3. Eros collapsed (3:07)
4. Gravity divides (3:41)
5. Spiral (3:14)
Rok wydania: 2011
Wydawca: –
http://www.avanishingself.com
Kiedy pięcioutworowa Epka zespołu A VANISHING SELF, trafiła do redakcji
nieco przestraszyła mnie samym opisem. Z jednej strony zawierał akapit o
nawiązaniach do grunge, wskazując jednocześnie fascynacje KORN’em. Z
drugiej grupa szczyci się gęstymi, ciężkimi strukturami gitar,
nowoczesną realizacją i lotnymi melodiami.
Ze zdziwieniem przyznam, że w zasadzie po zapoznaniu się z materiałem –
muszę się zgodzić z powyższym. Ale dziwniejsze jest to, że ta mieszanka
trafiła w moje gusta.
Ja skupiłbym się raczej na wyśmienitym połączeniu melodii z ciężarem i
osadzenie całości na kanwie bardzo nowoczesnej realizacji. Debiutancki
materiał zespołu jest ze wszechmiar udany Poczynając od klarownego
brzmienia nisko zestrojonych instrumentów, przez przesterowany brud i
różne rodzaje ekspresji w sferze wokalnej. Wokalista operuje przyjemną
barwą głosu, ale sięga zarówno po górki, jak i wrzaski.
Wspomniane wpływy grunge’u znaleźć możemy co najwyżej w ciężkim, gęstymi
jak dym klimacie ale jest to raczej wrażenie… ewentualnie również w
zasygnalizowanymi pojedynczymi motywami, nawiązaniami do stylistyki.
Wskazałbym tu raczej na większą zawartość postmetalu. Paradoksalnie
jednak, przeciwnikom gatunku mogę polecić „Mirrors”. Zespół nie nuży i
nie ogrywa patentów, a raczej zwięźle buduje konkretne utwory.
Na Epce utwory rozwijają się z jednego motywu w kolejny, bez zabawy w
zwolnienia, czy przydługie wybrzmiewania. Do tego wydaje się
niejednokrotnie, że pierwsze skrzypce gra sekcja (kapitalny, nienachalny
bas) gitarzysta nie próbuje na siłę udowodnić, że operuje
najważniejszym w muzyce metalowej instrumentem, aranże są tu iście
partnerskie. Krążek nie zawiera jedynie utworów szybkich. Mimo czasu
trwania są dość zmienne. Jedynie ostatni utwór sprawia wrażenie pewnego
rodzaju zwolnienia w stosunku do poprzednich. Ale to w nim mimo że nie
tak intensywne, riffy są chyba najniżej, osadzone. Z jednej strony
pasjonujące wokalizy wydają się uplasować kawałek w konwencji niemal
balladowej, instrumentarium natomiast robi swoje i walcowym ciężkim
rytmem sprawia, że rozpatrujemy ten utwór jak integralny element stylu
zaprezentowanego w utworach poprzednich. Zresztą mają wspólny mianownik w
postaci gitarowych ozdobników i chwilowych przesterowań.
Atutem A VANISHING SELF jest chyba jednak operowanie ciekawą rytmiką we
współpracy z gęstą ścianą postrockowych gitar. Melodie dodane przez
wokalistę (niejednokrotnie pozornie niewspółgrające z całością) nadają
muzyce ostatecznego szlifu. I chyba wspomnianego skojarzenia z grungem.
Jestem mile zaskoczony tą pozycją. Materiał jest bardzo intensywny. Nie
jestem przekonany, czy pełny album z tak gęstymi zmianami nie
spowodowałby przesytu. Na Epce sprawdza się idealnie. Trafiły na nią
utwory o radiowym czasie trwania i przyznam, że z powodzeniem mogą być
prezentowane w alternatywnych rozgłośniach. Czego zespołowi życzę i
czekam na pełny album.
Zachęcam do przesłuchania materiału, który można pobrać ze strony : http://www.avanishingself.com.
Piotr Spyra