Vader – 2016 – „Future In The Past II – Hell In The East”

1. Ostatni Diakon (Exorcist cover)
2. Noc Demona (Ghost cover)
3. Necronomicon (Imperator cover)
4. Totální Destrukce (Krabathor cover)
5. Sen Schizofrenika (Markiz De Sade cover)
6. The Beginning Of Darkness (Merciless Death cover)
7. Ostatni Sakrament (Scarecrow cover)
8. No Return (Slashing Death cover)
9. Czas Apokalipsy (Slaughter cover)
10. Necromaniac (Thanatos cover)
11. Czarny Anioł (Thrasher Death cover)
12. Wyrocznia (Kat cover)

Rok wydania: 2015
Wydawca: Witching Hour Productions
http://www.vader.pl/


Po wybornym „Tibi Et Igni” z 2014 roku, Vader postanowił solidnie pogrzebać w przeszłości. Najpierw pojawiała się wciągająca lektura biograficzna („Wojna Totalna”), następnie ukazały się pierwsze wydawnictwa zespołu, później ruszyły koncerty, gdzie panowie prezentowali wczesną twórczość. A teraz twórcy kultowego „De Profundis” postanowili przypomnieć światu o pamiętnym przedsięwzięciu „Future Of The Past”, którego pierwsza część ukazała się w 1996 roku (cholera.. ciężko uwierzyć, że to było aż dwadzieścia lat temu… wydaje się jakby to miało miejsce raptem kilka lat wstecz…). Teraz nadeszła pora na kolejną odsłonę tego jakże wyjątkowego wydawnictwa, stąd też końcem ubiegłego roku ukazała się – nie tylko reedycja „jedynki”, ale również druga część o złowrogim tytule „Future Of The Past II – Hell In The East”.

I tym razem płyta zawiera przeróbki klasyków (ale stricte metalowych). Jednak w odróżnieniu od poprzednika na „dwójce” (poza „Totální Destrukce” czeskiej grupy Krabathor), Vader skupił się na repertuarze rodzimych kapel, głównie z lat 80 – tych. Trzeba przyznać, że wybór zespołów oraz samych utworów można uznać za strzał w dychę. Jest to o tyle wyjątkowe, że większość z tych grup zakończyła już swoją działalność, a zdobycie ich materiałów albo jest niemożliwe albo graniczy z cudem. Myślę również, że dla większości młodego pokolenia metalowców nazwy; Thanatos, Slaughter, Merciless Death, Markiz De Sade czy Exorcist brzmią co najmniej obco. Dlatego też pomysł Vader na tego rodzaju przypomnienie jest tak wyjątkowy. Właśnie dzięki „dwójce” „Future Of The Past” ludziska poznają, w jaki sposób tworzyła się metalowa scena w latach 80 – tych. Pewnie gdyby wszystkie te zespoły funkcjonowały na zachodzie, ich działania byłyby zwieńczone sukcesem, ale w Polsce (również i teraz) jest jak jest – poza nielicznymi wyjątkami większość twórców pozostaje w cieniu… To jednak temat na osobne opracowanie, a teraz do meritum!

Druga część coverowej uczty od strony wizualnej prezentuje się pysznie. Okładka klimatem nawiązuje do poprzednika, choć kolejna odsłona prezentuje się dużo lepiej. Booklet stanowi wypasiona książeczka, której zawartość jawi się niczym mała encyklopedia, źródło wiedzy o zespołach, jakie Vader wziął na tapetę (w dwóch językach). Nie zabrakło także miejsca na teksty.

Pod względem muzycznym jest równie okazale. Utwory dostały drugie życie, czemu z pewnością sprzyjają tłuste brzmienie oraz odpowiedni warsztat muzyków. Na uznanie zasługuje gra perkusisty – Jemes Stewart potrafi grać niezwykle żywiołowo i dynamicznie. Na uwagę zasługują również wokalizy „Petera” szczególnie te po polsku. Barwa jego głosu nadaje kompozycjom vader’wego charakteru, specyficznej głębi. Poza tym – jeżeli chodzi o wokale – w kompozycjach „Sen Schizofrenika”, „No Return”, „Czas Apokalipsy” pojawiają się goście (oryginalni muzycy). Znowu przy okazji „Totální Destrukce” cały utwór zaśpiewał wokalista Krabathor, Bronislav „Bruno” Kovařík.

Album chłonie się niczym gąbka wodę, każdy numer ma swój specyficzny, wyjątkowy klimat. Jest to inne granie aniżeli słyszy się w obecnych czasach. Jest w tym pewna dzikość, zwierzęca agresja, drapieżna prostota i wyrazisty klimat. Mimo szerokiego wachlarza stylistyki tylu zespołów, Vader sprawnie połączył różne elementy w jedną zgrabną całość. Kompozycje pasują do siebie jak ulał, może poza jednym wyjątkiem w postaci przeróbki klasyka rodzimego Kata, który został nagrany podczas osobnej sesji nagraniowej (przy okazji składanki „Tribute To Kat” z 1997 roku), gdzie oprócz „Petera”, słychać również Romana Kostrzewskiego.

Utwory trzymają wysoki poziom i ciężko wskazać faworyta, choć niewątpliwie – w moim przypadku – najlepiej sprawują się bardziej melodyjne kawałki jak: otwierający „Ostatni Diakon”, ostry „Noc Demona” z chwytliwym refrenem, „Totální Destrukce”, „Sen Schizofrenika” o bardziej heavymetalowym usposobieniu, czy też pędzący „Czarny Anioł”. Jednak tak naprawdę, cała płyta bez wyjątku robi jak najlepsze wrażenie.

„Future Of The Past II” to świetne uzupełnienie vaderowej dyskografii. To swego rodzaju hołd, jaki zespół złożył kapelom, które wciąż grają lub odeszły w niebyt muzycznej przeszłości (szczególnie polskie formacje). To przypomnienie muzyki sprzed wielu lat, kiedy to metal nabierał rozpędu brnąc w coraz to bardziej drapieżne rejony. Każda z obu części ma swój specyficzny klimat. Mimo, że odnoszą się do innego kalibru kapel (kwestia światowej popularności), nie można im odmówić wyjątkowości. „Future Of The Past” w każdej odsłonie jest równie wartościowa, choć jak dla mnie „Hell In The East” wydaje się być bardziej unikatowy, właśnie przez wzgląd na wybór zespołów. Jest to obowiązkowa pozycja dla każdego szanującego się fana zespołu oraz smakowity rarytas dla tych, którzy chcieliby liznąć metalowej przeszłości. Kompozycje zyskały nowe życie, które dzięki obecnym warunkom nagraniowym oraz wysokim umiejętnościom zespołu posiadły tłuste brzmienie, odpowiedni feeling, anergię i zintensyfikowany poziom agresji. Vader oddał w nasze ręce wydawnictwo niezwykle wartościowe, ciekawe, a przede wszystkim wyjątkowe. Warto nabyć je wraz ze wznowieniem pierwszej części „Future Of The Past”. Na półce, obie części wyglądają reprezentatywnie – postawione obok siebie współtworzą logo zespołu, trafiony pomysł.

(takich albumów nie wypada oceniać)

Marcin Magiera


Dodaj komentarz