V/A – 2012 – Re-Machined. A Tribute To Deep Purple’s Machine Head

1. Smoke On The Water (Carlos Santana & Jacoby Shaddix)
2. Highway Star (Chickenfoot)
3. Maybe I’m A Leo (Glenn Hughes & Chad Smith)
4. Pictures of Home (Black Label Society)
5. Never Before (Joe Elliot, Steve Stevens, Duff McKagan/Matt Sorum).
6. Smoke On The Water (The Flaming Lips)
7. Lazy (Jimmy Barnes & Joe Bonamassa)
8. Space Truckin’ (Iron Maiden)
9.When A Blind Man Cries (Metallica)

Rok wydania: 2012
Wydawca: Eagle Records



Albumów „w hołdzie” słynnym artystom powstało w ostatnich latach „na pęczki”. Można było wręcz mówić o przesycie… Teraz otrzymaliśmy kolejny. Ale jeżeli na warsztat bierze się jedną z najsłynniejszych płyt w historii rocka, a z wyzwaniem mierzą się takie tuzy jak Metallica, Iron Maiden, Carlos Santana, Joe Bonamassa, Joe Satriani, czy dawna sekcja rytmiczna Guns’n’Roses – sprawa robi się naprawdę poważna.

Nie wszystkie przeróbki powstały specjalnie dla potrzeb tego wydawnictwa. Wersję „Smoke On The Water” w wykonaniu Carlosa Santany i wokalisty zespołu Papa Roach znamy już dobrze z solowej produkcji wirtuoza gitary, na której postanowił sięgnąć po rockowe klasyki. Na „Re – Machined” zaburzono chronologię oryginału: otwiera go właśnie „Dym na wodzie”, mamy w zestawie również balladę „When A Blind Man Cries”, która oryginalnie ukazała się tylko na drugiej (sic!) stronie singla.

Cóż, podobnie jak w przypadku innych albumów tego typu, również tutaj nie wszystkie wersje zachwycają w równym stopniu. Przeważają dość przewidywalne interpretacje, niewiele różniące się od tych przygotowanych cztery dekady temu przez najlepszy skład w burzliwej historii Deep Purple. Chickenfoot i „Highway Star” (Satriani czuje się w słynnej solówce jak ryba w wodzie, grał ją wszak na żywo na koncertach zastępując w latach 90 tych Blackmore’a); „Maybe I’m A Leo” – gdzie zagrał i zaśpiewał kolejny muzyk związanego niegdyś z Purplami; Bonamassa też nie silił się na eksperymenty, tylko wziął na warsztat „Lazy” z dużymi wpływami bluesa. Poeksperymentował za to Zakk Wylde z kumplami z Black Label Society. „Pictures of Home” jest dużo wolniejsze i cięższe niż wersja oryginalna. Czy ciekawsza? Niech ocenią słuchacze. Kompletnie nie przekonuje mnie natomiast potraktowanie kultowego „Smoke On The Water” przez awangardowy band The Flaming Lips (swego czasu przerabiali „Ciemną stronę księżyca” Floydów). Kilka minut elektronicznego plumkania to nie to co tygrysy lubią najbardziej…

Na koniec zostawiłem sobie prawdziwą perłę tej płyty. Metallica wielokrotnie udowadniała już, że ma dobrą rękę do coverów i tutaj znów wyszła zwycięsko z powierzonego jej zadania. Piękna wersja, a śpiew Hetfielda – zaskakujący. Serio, w pierwszej chwili sądziłem, że to zsamplowana partia młodego Gillana.

Podsumowując: na kolana nie padłem, ale posłuchać tego albumu warto. A Metallica rulez!;)

7/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz