01. Wake the Sleeper
02. Overload
03. Tears of the World
04. Light of a Thousand Stars
05. Heaven’s Rain
06. Book of Lies
07. What Kind of God
08. Ghost of the Ocean
09. Angels Walk With You
10. Shadow
11. War Child
Rok Wydania: 2008
Wydawca: Universal Music
Długo przyszło nam czekać na nowy album URIAH HEEP. Jeśli ktoś spodziewał się kontynuacji stylistycznej hard rockowego oblicza zespołu – nie może się zawieść. Wake the Speeper zawiera 11 dynamicznych kompozycji, z czego pierwsza – mimo, że trwa aż trzy i pół minuty może być swobodnie potraktowana jako intro do albumu. Pierwszy utwór (tytułowy) mówi nam wszystko o albumie. Są tu szalone gitarowe galopady – i chóry, wyśpiewujące tytuł. Gdzieś w tle bardzo powściągliwa ściana hammondów.
Natomiast już od drugiego kawałka możemy raczyć się wokalem Berniego Shaw’a w całej okazałości. Bardzo przyjemnie ułożone linie melodyczne potęgują jeszcze bardziej uczucie euforii towarzyszące słuchaczowi od pierwszych dźwięków płyty.
Być może Mick Box za dużą uwagę przykłada tu do efektów kaczek, ale jako całokształt patent sprawdza się wyśmienicie.
W utworach nie brakuje zarówno chóralnych refrenów, jak i korelacji na linii gitary – hammondy. Oczywiście Tego typu granie zawsze zbliżało Uriah heep do Deep Purple, ale zarówno jeśli chodzi o wokalizy, gitarowe riffy jak i samo potężne brzmienie, Uriah heep wydaje się z porównania wychodzić jako zwycięzca.
Płyta naszpikowana jest szalonymi solówkami i przyjemnymi melodiami. To jednak, co w tym albumie wydaje się najważniejsze, to przekaz emocjonalny. „Wake the Sleeper” daje słuchaczowi porządny zastrzyk euforii!
Może i nie wszystkie utwory są rewelacyjne, ale zespół przez ponad pięćdziesiąt minut nie schodzi poniżej pewnego wysokiego poziomu. Nawet jeśli zdarzy się tu zwrotka w tempie nieco wolniejszym, zazwyczaj melodia refrenu zawiera w sobie niesamowite emocje i charyzmę.
„Light of a thousand stars” wymieniłbym jako najbardziej stonowany utwór – i chyba dobrze że znalazł się w środku płyty – zespół nawet jeśli straci przy nim nieco animuszu, jest jeszcze czas na podbudowanie wrażenia.
Na tym albumie nie ma słabszych utworów, nie ma nawet średniaków. Są jedynie kompozycje dobre, bardzo dobre i wyśmienite – z przewagą tych ostatnich.
Zapewne będą padały pytania i porównania nowego albumu Uriah Heep do zeszłorocznego krążka Kena Hensleya. Przyznam, że oba albumy bardzo mi się spodobały, jednak różnią się już w założeniach. Ken postawił na koncept, klimat i konstrukcję rockoperową, a co za tym idzie, głownie na wokalizy, „Wake the sleeper” jest natomiast czystą nieposkromioną hard rockową energią. Nie widzę zatem sensu bezpośredniego porównania tych płyt, bowiem obie można uwielbiać ale z innych powodów.
W moim prywatnym rankingu „Wake the Sleeper” to najlepszy album hardrockowy wydany w tym roku!
9/10
Piotr Spyra