1. Brain Death 05:24
2. Think Again 04:19
3. Living Hell 05:17
4. My Own Blood 05:05
5. Empty Helmet 10:50
6. 13-8 05:02
7. The Clang of Shields Pt. I 06:54
8. The Clang of Shields Pt. II 03:25
9. Anthem to Creation 18:21
10. Breaking of the 7 Seals 04:47
11. Marionettes 09:23
Rok wydania: 2013
Wydawca: Escape Music
http://untilrain.bandcamp.com/album/anthem-to-creation
Grupa UNTIL RAIN od pierwszego rzutu oka na okładkę, zaskarbiła sobie moją sympatię. Wyświechtany motyw, ale za to podany w bardzo klimatycznych barwach, stanowił nadzieje na niezłą zawartość albumu. Następnie, notka wydawnicza. Prog metal i melodyjna muzyka eksperymentalna… tak – zdecydowanie zaintrygowało.
Ich nowy album „Anthem to Creation” zagościł w moich odtwarzaczach na stałe. Od wielu tygodni nie rozstaję się z tą płytą słuchając ją co parę dni. I jakoś nie potrafię się nią nasycić, znudzić. I to nie jest tak, że Grecy zaprezentowali jakieś novum na scenie. W rejonach prog/power metalowych wykorzystują wydeptane ścieżki, ale robią to w bardzo przyjemny sposób.
Nie dość, że intensywność płyty nie przytłacza, to kolejne motywy gitar i klawiszy prześcigających się nawzajem, przenoszą słuchacza od estetyki typowo prog metalowej, przez nieskomplikowane heavy, po artrockowe pasaże.
Marszowe orkiestracje w dłuższych utworach stanowią dodatkowy smaczek… ale znowuż w bardzo ciekawy sposób zazębiający się z całością kompozycji.
Wokalizy… dla postronnego słuchacza – również utrzymane w ogólnie przyjętej dla gatunku estetyce. Wysokie partie, sporo melodii… nieco chrypek w dołach. Trzeba mieć chyba to coś, aby z przewidywalnych (bądź-co-bądź) elementów, skomponować album tak wciągający.
Wielowątkowość może przytłaczać (co zaskakujące), nie w niemal dwudziestominutowym utworze tytułowym, ale w kawałku wieńczącym album. A to z prostej przyczyny, że utwór ma w sobie nieco z rock opery. Pojawiają się narracje, więcej zmian i to w kierunku prog rockowej estetyki. Mimo, że może to zmącić obraz całości – ta nadal trzyma się kupy.
Zespół wypełnił tradycyjną płytę kompaktową po brzegi swoją muzyką. Ekipa doskonale sprawdza się w konkretnych cztero/pięciominutowych formach, ale nie gubią się również w dwa, trzy razy dłuższych utworach.
Czepialscy wyłapią tu i ówdzie patenty brzmieniowe charakterystyczne dla mistrzów gatunku… Mnie jednak kompletnie to nie przeszkadza. UNTIL RAIN, potrafią wyróżnić się zarówno melodią, jak i talentem kompozytorskim… Całość zgrabnie do siebie pasuje i ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że zespół stosując rożne środki wyrazu szuka swojej drogi. Oni już ją znaleźli – i liczę, że kolejna płyta będzie równie wyśmienita.
8,5/10
Piotr Spyra