01 – Venite 2.0
02 – Your Time Has Come
03 – Exceptional
04 – For The Kingdom
05 – Not Gonna Take Anymore
06 – Night Of The Long Knives
07 – Find Shelter
08 – Blood
09 – When The Deed Is Done
10 – Throne Of The Dawn
11 – Manhunter
12 – You and I
Rok wydania: 2014
Wydawca: Ear
http://www.unisonic.org
Rozpoczęło się podniosłe intro „Venite 2.0” i już od pierwszych dźwięków czułem podskórnie, że będzie dobrze. W końcu intro to obowiązkowy punkt szanującej się kapeli metalowej, po drugie panowie Kiske i Hansen już na debiucie Unisonic pokazali, ze tworzą duet co się zowie (nie można też zapomnieć o Dennisie Wardzie – jakby nie patrzeć jednym z założycieli zespołu, Mandy Meyerze oraz Koście Zafiriou)!
… intro się wycisza a uszy atakuje riff niczym Helloween z najlepszych lat (obydwa albumy „Keeper of the 7 Keys”). „Your Time Has Come” to po prostu idealny otwieracz dla tego krążka. Jest motoryczny i energetyczny a solówka Kaia Hansena w połączeniu z wokalem Michaela Kiskego po prostu wywoła wspomnienia u każdego fana dyniogłowych!
Takich zdecydowanych, żywiołowych utworów jest tu znacznie więcej. Wystarczy wymienić „For The Kingdom”, który znalazł się na Ep o tym samym tytule, rewelacyjny „Night Of The Long Knives” z genialnym, nieco „ironowym” otwarciem, „Find Shelter”, w którym w refrenie perkusja rozrywa wręcz czaszkę czy przebojowy „Manhunter”. Z drugiej strony sporo tu nieco spokojniejszego, bardziej hard rockowego grania w stylu singlowego „Exceptional”, stadionowego, stworzonego wręcz do wspólnego śpiewania z fanami „Not Gonna Take Anymore” czy „When The Deed Is Done”. Panowie nie zapomnieli też, że konieczne są przytulańce i o ile „Blood” uważam za mocny punkt programu to już zamykający całość „You and I” jest nieco za słodki. Nie mniej „Light of Dawn” (jako całość) to album, który po prostu wgniótł mnie w fotel.
Pamiętacie album „Keeper of the 7 Keys – The Legacy” Helloween? Pomimo komercyjnego sukcesu (ach ten tytuł) wśród fanów wywołał dość mieszane odczucia. Niby miało być nawiązanie do klasycznych albumów w dyskografii zespołu i choć znalazło się tam kilak wyjątkowo udanych utworów to jednak to nie było to. Zaryzykuję teraz stwierdzenie (możecie mnie wyśmiać), że drugi album Unisonic ma więcej atutów do tego by otrzymać zaszczytny tytuł kontynuatora spuścizny Strażnika Siedmiu Kluczy niż wspomniany krążek. O zgrozo, w Unisonic jest obecnie, pod względem muzycznym, więcej starego dobrego Helloween niż w Helloween. Ze złotego składu tej niemieckiej formacji zarówno w Unisonic jak i w samym Helloween są po dwie osoby i to ci pierwsi mają to szczęście, że są to Kai Hansen – charakterystyczny gitarzysta i rewelacyjny kompozytor oraz Michael Kiske, którego głos brzmi jakby wciąż miał 18 lat i dopiero co skończył nagrania do „Future World” (dla niewtajemniczonych to tytuł utworu z pierwszego albumu „Keeper of the 7 Keys”).
Nie przypominam sobie kiedy ostatni raz katowałem jakąś płytę tak niemiłosiernie jak czynię to z „Light of Dawn”. Może to dlatego, ze to „keepery” jako pierwsze otwarły dla mnie drzwi z zawieszką „metal”? Możliwe, że robię się ckliwy i zaczynam wspominać stare czasy, nie mniej pomijając cały kontekst, o którym wspomniałem przed chwilą Unisonic A.D. 2014 to perfekcyjna metalowa maszyna, która potrafi połączyć melodię z energią i mają „TO COŚ”!
9,5/10
Piotr Michalski