1. Phantom
2. Prophecy
3. Abyssus
4. Legacy
5. Coffin (Lid Encryption)
6. Device
7. Wrath
8. Exile
9. Pain
Rok wydania: 2016
Wydawca: Metal Scrap Records
https://www.facebook.com/underdampedsystem
„Phantom Pain” to debiut częstochowskiego zespołu Underdamped System
(tudzież UDS), składający się z krótkiego intro i ośmiu, nawet długich,
utworów w klimacie technicznego death/groove metalu z lekką industrialną
okrasą. Bardzo ładnie wydany trzeba przyznać, z rewelacyjną i mroczną
okładką autorstwa Michała Loranca i logotypem przypominającym wariację
na temat symbolu radioaktywności.
Co do zawartości muzycznej, niniejszy album nie jest bynajmniej
wydawnictwem, które relaksuje i zabiera w daleką podróż przez odmęty
sielanki i pięknych melodii. Nic z tych rzeczy. To ponad czterdzieści
minut spójnego, solidnego niczym monolit metalowego łomotu, który
miażdzy, niczym skutecznie wymierzony ciężki młot, pozostawiający trwały
uszczerbek na zdrowiu.
Jednakże mimo całej tej mocy, ekspresji i dobrego brzmienia, jakoś nie
potrafię się do tego albumu przekonać. Subiektywnie rzecz ujmując, to w
zasadzie zawartość płyty daje się poznać w pierwszych kilkunastu
minutach, bo przy dłuższym słuchaniu odnieść można wrażenie, że niewiele
się zmienia i jest prawie to samo, co na początku albumu, przez co
poniekąd robi się nudno. Następujące po sobie utwory są na tyle do
siebie podobne, że w moim mniemaniu kolejność ich słuchania wydawać się
może dowolna, bez szczególnego zwracania uwagi na tytuły. Brak tu
znaczących zwrotów akcji czy klimatu. Brak również karkołomnych
zagrywek, czy przesadnie częstych zmian tempa, a kompozycje znajdujące
się na niniejszym albumie utrzymane są w średnich i wolnych tempach.
Dodatkowo poczucie monotonii potęgowane jest przez wokal, który wydaje
się być jednakowy we wszystkich utworach i na dłuższą metę męczący.
Choć „Phantom Pain” technicznie jest bez zarzutu, to przyznam szczerze,
że mnie nie porwał i poza kilkoma ciekawymi momentami ciężko mi znaleźć w
nim coś na tyle ciekawego i intrygującego, by wysunął się na czoło
peletonu podobnie brzmiących płyt. Nie zawiera w sobie też nic
odkrywczego i w myślę, że jest trochę zbyt zachowawczy jeżeli chodzi o
trzymanie się konwencji gatunku, co nie znaczy, że fanom chociażby
Meshuggah ta płyta się nie spodoba.
6/10