1. Live
2. Flow
3. Brilliant
4. Change
5. Rise
6. Remembering
7. Hello
8. One
9. Fall
10. Lie
11. Satellite
12. Contact
Rok wydania: 2012
Wydawca: EMI
http://www.ultravox.org.uk
A zarzekał się skubaniec na łamach prasy, że już nigdy nie będzie nowej
płyty Ultravox z jego udziałem… Jeszcze raz prawdziwa okazała się
złota zasada show businessu: nigdy nie mów nigdy. Nie wiem jaką kwotę na
czeku wypisali menedżerowie, ale musiała być niezła, skoro najpierw
Midge Ure ruszył z dawnymi kompanami na wspominkowe tournee pod dumnym
szyldem „Return To Eden”, a teraz do sklepów trafia nowy album zespołu
pod rówmie spektakularnym tytułem „Brilliant”.
Zawsze obawiam się takich powrotów po latach… Że się nie uda, że
tylko niepotrzebnie zburzą dawną legendę… Jak jest w przypadku
najsłynniejszego składu Ultravox? Zaczyna się bardzo dobrze: „Live”
zawiera w sobie wszystko to, za co pokochaliśmy dawne przeboje
zespołu… Duży plus postawiłem też od razu przy „Flow”. Trochę mniej
przekonuje mnie kawałek tytułowy, ale uroczy „Change” znów przywraca
wiarę w potencjał reaktywowanego Ultravox… Utworów „na mocne tak”
wskazałbym tu jeszcze dwa: „Satellite” i „Lie”. Tym razem potknęli się
niestety w balladach, żadna z nich nie ma uroku ani ładunku emocji
„Visions In Blue” i „Vienny”. Przytrafiło im się też parę nijakich
wypełniaczy… Zaskakuje – moim zdaniem in minus – brzmienie tego
albumu: zbyt syntetyczne, zbyt zdominowane przez klawiszowe zabawki.
Kiedyś Ultravox grał jednak bardziej rockowo.
Ale żeby nie popadać w pesymizm: parę razy łezka mi się w oku zakręciła
przy słuchaniu tej płyty. „Brylant” to na pewno nie jest, jednak
„Lamentu” również nie trzeba wznosić…
6/10
Robert Dłucik