TUNE – 2017 – III

1. Monster (4:34)
2. Higher (4:12)
3. My Way (3:26)
4. Cocaine (3:42)
5. Big Bang Theory (3:48)
6. Sky High (4:00)
7. Icarus (3:32)
8. Zero-G (3:36)

Rok wydania: 2017
Wydawca: Mystic Production



Od wydania debiutanckiego albumu „Lucid Moments”, oraz niespodziewanego sukcesu, w popularnym telewizyjnym Show Must Be the Music. , minęło już trochę czasu – dobrych sześć lat. Od tamtej pory trochę sie pozmieniało, nie tylko w muzyce. Zmiany następowały również w obozie Tune: zmieniał sie skład zespołu, zmieniało się logo, a także wytwórnie płytowe, ale co najistotniejsze, zmieniała się również sama muzyka.

Trzeba zespół pochwalić za odwagę. Mało powiedziane, trzeba zespołowi nawet pogratulować za determinację, w muzycznych poszukiwaniach. Trzeba bowiem dużej odwagi, aby z każdą płytą wytyczać nowe muzyczne szlaki. Z każdą płytą burzyć misternie budowany wizerunek i budować go w pewnym sensie na nowo. Bo praktycznie każda z trzech wydanych do tej pory płyt, różni się od siebie stylistycznie, ale nie mam wątpliwości, że każda intryguje pobudzając nieco inny rodzaj zmysłów. I jedno jest pewne, jednym mogą się takie rewolucyjne zmiany podobać, innym nie, ale nie można przejść obok tej muzyki obojętnie. Mimo tak horendalnych różnic w stylistyce pomiędzy „Lucid Moments”, „Idenity” i „III” zespołowi udało się zachować jednak swoją tożsamość, bo mimo tych muzycznych różnic, od razu wiadomo, że jest to TUNE, a nie żaden inny zespół. Duża w tym zasługa zaangażowanych, charakterystycznych wokaliz Jakuba Krupskiego i świetnych gitar Adama Hajzera. To właśnie są te fundamenty, na których za każdym razem powstaje zupełnie inna budowla.

Wyobraźmy sobie że jakiś deweloper, chce nam sprzedać dom, przedstawia wiec trzy oferty. Dom numer „III”, bardzo nowoczesny, przebywając w nim czuję się trochę inaczej, w stosunku do tego do czego przywykliśmy, do takiego nowocześnie urządzonego budynku przyjemnie wpaść od czasu do czasu, ale ja jednak nie mógłbym w nim zamieszkać na stałe. Dom o nazwie „Idenity”, to taki budynek, do którego świetnie wybrać się na wakacje i byłaby to niezła odskocznia od rutyny dnia powszedniego. Domem w którym bym zamieszkał i praktycznie mógłbym mieszkać i rzadko z niego nie wychodzić byłby mino wszystko „Lucid Moments”.

Paradoksalnie w mediach zaistnieli z debiutancką płytą , na której znalazła się najbardziej niemedialna muzyka, jaką jest rock progresywny. Na dodatek rock progresywny dosyć nowatorski, bo to ewenement na skalę światową aby wykorzystywać akordeon, jako instrument pełniący nie mniejszą rolę, niż gitary czy klawisze. Z drugą płytą – „Idenity”, Łodzianie wyemigrowali na zachód, bo wydała ją niemiecka wytwórnia. To co zaprezentowali na „dwójce”, pewnie było dużym zaskoczeniem dla tych, którzy pokochali TUNE, za niepowtarzalny klimat „Lucid Moments”. Nie mniej jednak, mimo tych ogromnych zmian, moim zdaniem była to muzyka znakomita, wydobywająca nieco inne rejony wrażliwości.

Płyta „III”, wydana pod skrzydłami Mystica, ma chyba najmniej wspólnego z typową progresywną wrażliwością, jednak otwarci na nowe doznania progresywni maniacy i tutaj powinni znaleźć coś dla siebie. Więcej tutaj mechanicznego beatu i nowoczesnej „klubowej” elektroniki, ale też świetne gitarowe motywy jakimi raczy nas Adam Hajzer i emocjonalny wokal Jakuba Krupskiego. Jeśli chodzi o najnowszy dorobek Łodzian, szukając pewnych muzycznych analogii wśród naszych rodzimych zespołów, wymieniłbym tutaj chyba Snowman, albo L.Stadt.


Można te rewolucyjne zmiany zaakceptować, polubić, a nawet pokochać… albo i nie, ale jak już mówiłem, nie da się przejść obok tej płyty obojętnie, a nowoczesne brzmienie i realizacja zasługują bez wątpienia, na słowa pochwały.

8/10

Marek Toma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *