1. Bringer Of War
2. From The Sky
3. A Dying Machine
4. Trust
5. Throw Them To The Lions
6. Make It Hurt
7. Traipse
8. The First The Last
9. A Lot Like Sin
10. The Day When Legions Burned
11. As The Silence Becomes Me
12. Take You With Me
13. Desolation
14. Found
Rok wydania: 2018
Wydawca: Napalm Records
https://www.marktremonti.com/
Niespecjalnie fascynowały mnie amerykańskie maistreamowo rockowe
formacje. Nie po drodze było mi z CREED a na ALTER BRIDGE zwróciłem
uwagę chyba dopiero kiedy Myles Kennedy wylądował u SLASHA. Inna jednak
relacja wiąże mnie z twórczością Marka Tremonti, swego czasu bowiem
zachęcony artykułami w prasie gitarowej, wsłuchiwałem się w jego
twórczość i technikę. Zresztą powołanie do życia projektu solowego
również nie umknęło mojej uwadze. I może płyty TREMONTI nie zrobiły na
mnie piorunującego wrażenia, to zawsze przysłuchiwałem im się łaskawym
uchem.
Czwarta płyta, zwróciła jeszcze większą moją uwagę, z dwóch powodów. Po
pierwsze tematycznie jest to pierwszy koncept zespołu. A futurystyczna
historia w ujęciu nowoczesnego rocka musi zabrzmieć intrygująco. Do tego
pozytywnie nakręciłem się kwestią rychłej wizyty grupy w naszym kraju
(zarówno jako support na dwóch koncertach Maiden, jak i na samodzielnym
koncercie).
„A Dying Machine” nie grzeszy okładką. Ale za to już po pierwszych
taktach ta mała konsternacja ustępuje miejsca zadowoleniu. Produkcja
albumu jest bowiem powyżej zadowalającej. Jest mięsiste, selektywne
brzmienie ale nie odebrano na jej etapie ciężaru riffów. Rytmicznie jest
powyżej oczekiwań. Nawet kiedy mamy do czynienia ze spokojniejszym
motywem melodycznym, sekcja i gitary dwoją się i troją. Nawet w ramach
wybrzmiewającego motywu, na drugim planie potrafi się sporo dziać. Za to
liniami melodycznymi Mark mydli nam nieco oczy. Bo oto płyta wyszła mu
bardziej ambitna niż sam byłby w stanie przyznać. W melodiach zawiera
wiele dłuższych fraz które doskonale równoważą intensywne
instrumentarium. Ale jest też druga strona medalu. To wokalnie na tej
płycie jest trochę zachowawczo. Odnoszę wrażenie, że stać go na więcej.
Że jako wokalista Tremonti nie musi być tak parlamentarny. Zbyt wiele tu
melancholii w wyrazie. A może to dekadencja i przyporządkowanie do
konceptu – może. Tam gdzie spodziewałbym się większej ilości pazura,
zastosowano przester… i odbieram to trochę jako półśrodek. Chociaż w
pewnym sensie patent ten zaspokaja moje oczekiwania. Na tle całości
pozytywny aspekt jest taki, że album trzyma poziom i napięcie. I już się
chce powiedzieć że nie na krążku wypełniaczy, tymczasem instrumentalne
outro jest w moim odczuciu o połowę za długie.
Do powieści „A Dying Machine” nie było mi dane jeszcze dotrzeć (dostępny
na razie jest pre-order), ale jeśli będę miał okazję – nie omieszkam. A
już na pewno kiedy będę się w nią zgłębiał, jako podkład zaserwuję
sobie ten album. Dobrze sprawdzi się jako tło. Choć i do analizy czy
refleksji też ma potencjał.
Podsumowując. Brzmieniowo, rytmicznie, czy też jeśli chodzi o tematykę –
jestem ukontentowany. Wokal? OK, jednak na zaśpiewane melodie trochę
będę kręcił nosem. Suma, summarum – solidny album, ale z większym
potencjałem niż z niego wyciśnięto.
7,5/10
Piotr Spyra