TRANSMISSION – 2007 – Id, Ego and Superego

01. One Seed
02. Buried Alive
03. Make You Believe
04. ID, Ego And Superego
05. One Day
06. Vanity Town
07. Calling
08. Soul
09. Forever Gone
10. Angels Presence
11. The Darker Day Of Life

Rok Wydania: 2007
Wydawca: Point Music


Jeśli u kogoś nazwy takie jak Chain, czy Frameshift wywołują przyspieszone bicie serca, to już w tym momencie może zacząć kombinować, jak zdobyć to wydawnictwo. Debiutancki album niemieckiego Transmission niestety nie jest dostępny w Polsce, a i za naszymi granicami pojawia się w niezbyt atrakcyjnych cenach…

Zespołowi Transmission przewodzą muzycy znani nam z Chain, natomiast za mikrofonem pojawił się Juan Ross, który zaśpiewał na płycie „Credit, where credit is due” Henninga Paulyego. Aby przedstawieniu wszystkich ważnych nazwisk stało się zadość, album wyprodukował sam Henning, a gościnnie na „Id, Ego and Superego” zaśpiewał Michael Sadler (ex-Saga).
Muszę powiedzieć, że moje oczekiwania wobec tego albumu były naprawdę wygórowane… album jednak zdołał je spełnić. Transmission prezentuje to co najlepsze w prog metalu, zawierając przy okazji wiele pierwiastków rocka progresywnego. Jak na muzykę progresywna przystało nie mogło zabraknąć wpływów innych stylów. I tak w spokojniejszym utworze tytułowym pojawiają się soczyste gitary w stylu flamenco. Nie brakuje też pierwiastków orientalnych.
Pojawiają się tu zarówno kanonady riffów, jak i łamane solówki – zarówno gitarowe jak i klawiszowe. Bardzo soczyście brzmi gitara basowa, jeśli basista grupy nie używa bezprogowca, to naprawdę świetnej symulacji.
W muzyce zawartej na albumie nie zabrakło przesterów, zarówno głosu jak i instrumentów, pojawiają się fragmenty przemówień… a niektóre pateny mogą nawet sugerować że budowanie utworów od czasu Chain, weszło muzykom w krew – i możemy mówić o własnym stylu, już przy okazji pierwszego albumu. (Czy ktoś się łudzi, że Chain nagra kiedyś album?).
Zmiany temp, klimatów i generalnie nastroju w tym gatunku nikogo nie dziwią, panowie z Transmission stosują te zabiegi bardzo umiejętnie i mimo, że czasem zmiany są dość zaskakujące, jako całokształt pasują idealnie.
W spokojniejszych motywach można tu odnaleźć wiele naleciałości stylu Queensryche… mam na myśli ta przestrzeń i klimat z (powiedzmy) z „Promised Land”. Wrażenie to dotyczy zarówno wokali jak i akustycznych gitar.
Wspomnę jeszcze o utworze tytułowym, który trwa ponad kwadrans. Wiele w nim przestrzeni, zarówno dzięki zastosowaniu gitar akustycznych jak i typowo elektronicznych, klawiszy – zaskakujące – ale ponownie sprawdza się w praktyce.
Duet Ross / Sadler potrafi wręcz wyciskać łzy, utwór zaśpiewany jest niesamowicie charyzmatycznie. Jest to chyba najbardziej prog rockowy utwór na całym albumie..
Mimo, że od jakiegoś tygodnia słucham tego albumu po kilka razy dziennie, żaden utwór nie był w stanie wkręcić. Wbrew pozorom nie jest to spowodowane tym, że utwory są mało charakterystyczne, bo tak nie jest. Utwory są po prostu bardzo wyrównane jeśli chodzi o poziom.
Całości dopełnia okładka zbudowana na bardzo prostym, ale jakże klimatycznym efekcie!

Muszę sam przed sobą wytłumaczyć się dlaczego waham się przed wystawieniem temu albumowi oceny maksymalnej. Tym bardziej, że nawet w konfrontacji z albumami Chain, „Id , Ego and Superego” wypada wyśmienicie. Czerpię ze słuchania tego albumu wiele przyjemności i zawiera on całą masę elementów, które najbardziej cenię w muzyce. Poza tym gdybym ten album poznał w zeszłym roku, mógłby pretendować swobodnie do zajęcia miejsca na moim prywatnym podium ulubionych płyt. Zatem – komplet!

10/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz