TOWNSEND, DEVIN PROJECT – 2012 – Epicloud

1. Effervescent! 00:44
2. True North 03:53
3. Lucky Animals 03:21
4. Liberation 03:21
5. Where We Belong 04:27
6. Save Our Now 04:08
7. Kingdom 05:29
8. Divine 03:17
9. Grace 06:09
10. More! 04:05
11. Lessons 01:07
12. Hold On 03:57
13. Angel 05:54

Rok wydania: 2012
Wydawca: IsnisdeOut Records
http://www.hevydevy.com/



Chodziły słuchy, że po ukończeniu tetralogii szalony wizjoner muzyczny z Kanady zrobi sobie wolne, a tu proszę, rok od wydania „Ghost” serwuje nam kolejny album. Czyżby syndrom pracoholika? No bo cóż innego… Jeżeli ktoś po tak wzmożonym procesie twórczym jest w stanie upichcić tak udany krążek, to coś tu jest nie tak. To nie jest normalne i ja taką nienormalność kupuję!

„Epicloud” z różnym natężeniem emanuje klimatem znamiennym dla muzyki gospel, co już na wstępie akcentuje introwy „Effervescent!”. Uduchowiona atmosfera wyczuwalna jest praktycznie na każdym kroku dodając płycie dodatkowego koloru. Poza specyficzną otoczką Devin proponuje nam naprawdę solidne dźwięki, pełne uczuć, nastrojowości. Co istotne, nowe utwory są tłusto zabarwione melodiami – tym razem szalony Kanadyjczyk nie szczędzi chwytliwych motywów. To sprawia, że już po pierwszym odsłuchu w naszych głowach kołuje wiele motywów. Świetny nastrój wprowadza klimatyczny „True North”, którego pierwsze wersy „I love you, I love you, I need you, I’ve always been around you” budzą u nas przyjazne nastawienie. Przyjemny nastrój dodatkowo wzmacnia wyjątkowa Anneke van Giersbergen. To już nie pierwszy raz (Addicted), kiedy była wokalistka The Gathering kolaboruje z Devin’em. Nie da się ukryć, że ich wzajemna współpraca daje pozytywne rezultaty. Jak słychać, oboje doskonale się rozumieją i uzupełniają, a najlepszym tego dowodem jest właśnie „Epicloud”.

Nowy album – jak wspomniałem wyżej – atakuje chwytliwymi pomysłami, czego można uświadczyć choćby przy okazji: „Lucky Animals”, którego refren od razu wżyna się w pamięć, przestrzennego „Hold On”, czy wysoko energetycznego „More!”. Genialnie prezentuje się specyficzny „Save Our Now” – po prostu mistrzostwo. Ten utwór może wywołać ciarki na plecach!

Ktoś może zapytać, do której części tetralogii „Epicloud” zbliża się najbardziej? Do żadnej – nowy album Townsend’a stoi gdzieś pośrodku. Zawiera w sobie elementy z każdej z poprzednich (czterech) płyt. Jest ciężar „Deconstruction”, nastrojowość „Ghost”, lekkość „Ki” oraz nowoczesność „Addicted”. Devin to sprytny, wyrafinowany artysta, który nieraz udowodnił, że jest nieobliczalny w swoich muzycznych poczynaniach. Trzymając się swojej stylistyki wciąż potrafi zadziwić, eksplorować nowe rejony muzyczne. Wciąż poszerza ramy gatunkowe, a przy tym nie traci swojej unikatowości.

Najnowszy krążek to kopalnia solidnych kompozycji pokazujących zróżnicowane oblicza Kanadyjczyka. Jest moc i ciężar (Liberation, Kingdom) oraz ujmująca nastrojowość (Where We Belong, Divine). To wszystko sprawia, że płyta jest mocno zróżnicowana, rozbudowana i przez to niezwykle atrakcyjna, ciekawa.

„Epicloud” to jedna z najlepszych płyt w dorobku Devin’a – od czasów wyśmienitego „Terria” nie było tak porywającego krążka. Na zdrowy rozsądek można było przypuszczać, że po wyczerpującym procesie ostatnich lat, Kanadyjczyk wypłucze się z wszelkich pomysłów. Stało się zupełnie odwrotnie. Devin Townsend to prawdziwy artysta i muzyczny wizjoner, a przy tym człowiek nieobliczalny – „Epicloud” jest tego kolejnym dowodem. Płyta bez dwóch zdań wymaga zakupu!

9/10

Marcin Magiera 

Dodaj komentarz