1. This Is Rock 'n’ Roll
2. Boogie Like You Never Did
3.Can’t See The Smoke
4. Another Tequila
5. Pourin’ Down On Me
6. TV Preacher
7. Spaceman
8. 2010db
9. The Broken String
10. Light Of Day
11. Stupid Mistake
12. San Francisco
Bonus track:
13. Honeymoon Is Over (live)
Rok wydania: 2009
Wydawca: Blues Boulevard/Music Avenue
Dziewiąty
kompakt w dyskografii gitarzysty i wokalisty rodem z dalekiej Tasmanii.
Rob Tognoni dość długo czekał na solowy debiut (miał 35 lat, gdy ukazał
się „Stones and Colours”), ale potem miłośnicy jego gitarowego talentu
nie mogli narzekać na ilość (jakość zresztą też) wydawnictw sygnowanych
jego nazwiskiem. A w kolejce do wydania czeka już następny album
koncertowy… Tognoni – jak na muzyka o bluesowych korzeniach przystało – jest niczym wino: im starszy, tym lepszy. „Rock and roll mam we krwi” – śpiewa w otwierającym płytę, dynamicznym kawałku „This Is Rock’n’Roll” i słychać, że nie są to puste słowa… Świetne otwarcie, a drugi w kolejce czeka już równie nośny „Boogie Like You Never Did” (tytuł mówi praktycznie wszystko…) i zaraz po nim fajnie kołyszące bluesisko „Can’t See The Smoke”. Dość radykalna zmiana nastroju oferuje „Another Tequila” z utrzymanymi w latynoskim klimacie partiami gitary akustycznej. Jeszcze bardziej romantycznie robi się w instrumentalnym „Pourin Down On Me”. Pewnie niejednej pani łezka zakręciła się w oku albo serce mocniej zabiło przy dźwiękach gitary Roba… Z kolei tytułowy utwór to czytelny dowód, że muzyk dorastał na kontynencie, który dał światu AC/DC. I tak sobie płynie ta płyta… Bezpretensjonalna, przyjemna w słuchaniu, skomponowana z szacunkiem dla bluesowej i rockowej tradycji, ale bez zamykania się w wieży z kości słoniowej („Spaceman” można pomylić z Everlastem). Australijczyk zawsze chętnie sięgał po cudze kompozycje i tym razem również nie oparł się pokusie. W koncertowej wersji „Honeymoon Is Over” pokazuje swoje akustyczne oblicze, natomiast co do hippisowskiego przeboju „San Francisco”… Początkowo nie do końca przekonywała mnie ta zwolniona i cięższa wersja, ale być może była to kwestia nadmiernego przywiązania do oryginału Scotta McKenzie, bo z każdym przesłuchaniem tej płyty również i ten cover podoba mi się coraz bardziej… „This is rock’n’roll” – nic dodać, nic ująć. Dobra robota, Mr. Tognoni! 7,5/10 Robert Dłucik |