1. We Come to Rock 04:23
2. Dogmatic Mind 04:11
3. Far beyond The Skies 00:44
4. Another Chance 05:46
5. The Only One 04:52
6. Sacred Dreams 04:20
7. Here And Now 04:18
8. Forever Mine 05:16
9. An Ever Flowing Stream 03:12
10. Nowhere To Run 05:43
11. In The Night 05:34
12. Titanium 07:30
13. Riffs Of Steel 02:39
14. Curse Of The White Flag 04:36
Rok wydania: 2013
Wydawca: –
http://www.titaniumband.eu/
Jakiś czas temu dotarła do mnie elektryzująca nowina odnośnie nowego
projektu, jaki powołał do życia gitarzysta power metalowego Pathfinder.
Dreszczyku emocji dodała informacja o wydaniu debiutanckiego albumu.
Byłem cholernie ciekaw, co zaprezentuje Karol Mania i spółka pod szyldem
Titanium – czy to, co nagrają będzie równie porywające jak twórczość
macierzystego zespołu Karola. W tym momencie płyta wpadła w moje szpony i
nie mogę się od niej odkleić!
„Titanium” to bogaty zestaw 14–tu kompozycji (plus ukryty bonus) o
typowo powerowym usposobieniu. Album obfituje w szybkie tempa
przyozdobione gęstymi gitarami, które podkręca równie intensywna praca
perkusji (podwójna stopa obowiązkowa). Od początku robi się gorąco,
czego punkt zapalny stanowi „We Come To Rock” przywołujący na myśl
szwedzki Europe tyle, że na podkręconych obrotach. Owe skojarzenia budzą
przede wszystkim wokale – ciekawe skąd chłopaki wygrzebali takiego
śpiewaka (w Polsce tak się kurde nie śpiewa!!!). Maciej Wróblewski, bo o
nim mowa dysponuje głosem, barwą i skalą, które idealnie pasują do tego
typu dźwięków, a ciekawostką niech będzie fakt, że jego wokal
towarzyszy również reaktywowanej grupie Wolf Spider! To jeden z
najważniejszych atutów Titanium, a na rodzimym padole wręcz anomalia (w
pozytywnym sensie).
Kolejny numer, „Dogmatic Mind” jeszcze mocniej zaognia atmosferę
pokazując, że Titanium wie, o co chodzi w power metalu – to niebanalne
granie na wysokim poziomie. Również i tym razem otrzymujemy żywe
aranżacje oraz chwytliwe melodie (nieodzowny element wydawnictwa).
Momentami robi się nawet progresywnie, choć powerowa otoczka nie
odpuszcza ani na krok. Po filmowym przerywniku (Far Beyond The Skies)
zespół nie spoczywa na laurach atakując kolejnym pociskiem w postaci
dość batalistycznego „Another Chance” z chóralnymi zaśpiewami. Tutaj nie
ma chwili wytchnienia, a refren to prawdziwy majstersztyk. Tu można
poczuć ducha Pathfinder, a w niektórych momentach również Stratovarius.
Poza „wojennymi” wtrąceniami, które towarzyszą również kompozycji
tytułowej, znalazło się także miejsce na „marynistyczne” akcenty
(przynajmniej pod względem klimatu), czego przykład stanowi porywający
„Curse Of The White Flag”.
Oprócz szybkości zespół pozwala sobie na chwilę wytchnienia podając nam
od czasu do czasu balladowe akcenty w postaci „Forever Mine” z żywszym
refrenem; jak również instrumentalne wstawki o gitarowo – wirtuozerskich
obliczu, co pokazują; początek do „In The Night”, „Riffs Of Steel”,
filmowy „An Ever Flowing Stream”. Poza tym zespół z powodzeniem
wykorzystuje średnie tempa, co oddaje udany „The Only One” – utwór
przyjemnie „jedzie” do przodu (kłania się Avantasia), a solówki po
prostu „palce lizać” (kolejny atut „Titanium”). Zaraz po nim następuje
melodyjny „Sacred Dreams” momentami przypominający dokonania Lost
Horizon (podobne klawisze, atmosfera). Utwór bardzo udany, a refren i
jego melodia szybko zapadają w pamięć. Więcej ciężaru i agresji
wprowadza natomiast „Here And Now” (nie mylić z hitem Nickelback;)) –
utwór z metalowym pazurem i przysłowiowym pierd….ciem. W ogóle
wydawnictwu nie można odmówić drapieżnych akcentów, album emanuje
metalową siłą, szaleństwem i wigorem, co można poczuć praktycznie na
każdym kroku.
Minusy? Pod względem muzycznym, wartości kompozycji, wykonania takowe
nie występują. Jeżeli można się do czegoś przyczepić, to z pewnością do
okładki – jej prezencja oraz luźny „biesiadny” charakter nie łechtają
zmysłów. Na szczęście wyśmienita zawartość muzyczna wszystko
rekompensuje i to z nawiązką.
Reasumując „Titanium” to obfita, soczysta dawka rasowego, intensywnego
power/heavy metalu z pokaźną dawką melodii i szybkości. Komu bliskie są
klimaty pokroju Stratovarius, Lost Horizon oraz innych tuzów
skandynawskiego, czy też włoskiego power metalu, bez zastanowienia może
sięgać po smakowity debiut ekipy z Wielkopolski – nie będzie tego
żałował! Pathfinder zyskał mocne wsparcie i mam nadzieję (jedynie)
zdrową konkurencję. Bez dwóch zdań świetny debiut!
Na sam koniec jeszcze mała dygresja – zastanawiam się, jak Titanium
będzie funkcjonowało w Polsce – sytuacja uprawianego przez nich gatunku w
naszym kraju jest tragiczna. Po pierwsze, ze świeczką szukać tego typu
zespołów, po drugie jak już się pojawią „znawcy” metalu obrzucają ich,
czym tylko popadnie… „podłość ludzka nie zna granic”. Myślę, że
Titanium podzieli losy Pathfinder i zacznie szturmować zachodnie kraje,
bo tutaj nikłe szanse na zrozumienie, sukces i dobre przyjęcie.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Titanium (może w towarzystwie
Pathfinder) odbędzie mini trasę po Polsce…
10/10
Marcin Magiera