TIMO TOLKKI’S AVALON – 2013 – A Metal Opera – The Land of New Hope

Timo Tolkki's Avalon - 2013 - A Metal Opera - The Land of New Hope

1. Avalanche Anthem
2. A World Without Us
3. Enshrined in My Memory
4. In the Name of the Rose
5. We Will Find a Way
6. Shine
7. The Magic of the Night
8. To the Edge of the Earth
9. I’ll Sing You Home
10. The Land of New Hope

Rok wydania: 2013
Wydawca: Frontiers Records
http://tolkki.org



Timo Tolkki to postać, której nikomu przedstawiać (chyba) nie trzeba. Przez wiele lat był (a przynajmniej tak się wydawało) niepodważalnym liderem Stratovarius a od jakiegoś czasu, z różnym skutkiem, działa solo.

Najnowsza propozycja sygnowana nazwiskiem gitarzysty to projekt Timo Tolkki’s Avalon i krążek „The Land of New Hope”. Album przenosi słuchacza do roku 2055, w którym to grupa śmiałków, którzy przetrwali zagładę Ziemi poszukuje legendarnej krainy (tytułowej „Land of New Hope”).

Timo postanowił stworzyć metal operę i zaprosił do współpracy kilku gości. Kogo tu mamy? Są więc przedstawicielki płci pięknej w postaci Elize Ryd (AMARANTHE) i Sharon Den Adel (WITHIN TEMPTATION) oraz spora grupa panów jak: Michael Kiske (UNISONIC), Rob Rock (IMPELLITTERI), Russell Allen (SYMPHONY X) czy Tony Kakko (SONATA ARCTICA). To w kwestii wokalistów. Instrumentalnie Timo Tolkkiego wsparli: Alex Holzwarth na perkusji jak i odpowiadający za instrumenty klawiszowe: Derek Sherinian, Mikko Harkin i Jens Johansson (czyli jakby nie patrzeć jeden z obecnych liderów Stratovarius).

Powstał trwający kilkadziesiąt minut koncept album, który siłą rzeczy będzie porównywany do produkcji Tobiasa Sammeta i jego Avantasii. Jak wypada materiał tego fińskiego gitarzysty na tle wspominanej Avantasii? Szczerze? Dosyć blado. Najpoważniejszym zarzutem jest brak (o zgrozo) dobrych melodii. Słuchałem tego krążka co najmniej kilka razy i raczej trudno tu uświadczyć fragmentu, który „wgryzłby” się w pamięć. Płyta perfekcyjnie brzmi a Timo raczy nas ciekawymi solówkami do tego zachowano balans w kwestii wszelkiej maści orkiestracji dzięki czemu płyta nie jest nimi przeładowana. Co z tego skoro brak tego „czegoś” a Russell Allen i Rob Rock jakoś nie do końca się tu sprawdzają.

Owszem jest udany i ekspresyjny „Shine”, w którym ton nadały wymienione wcześniej panie, jest całkiem przyjemna ballada „I’ll Sing You Home” no i w końcu tytułowy „The Land of New Hope”, w którym zachwyca (jak zwykle) Michael Kiske. To jednak za mało. Co ciekawe, słuchając ostatniego z wymienionych odnosi się wrażenie, że Timo Tolkki starał się stworzyć kompozycję w stylu „Keeper of the Seven Keys” Helloween. Obydwa utwory mają dokładnie taką samą konstrukcję gdzie po nieco podniosłym wstępie mamy rytmiczną zwrotkę a gdy dochodzimy do refrenu następuje zwolnienie. Nawet melodia jest chwilami podobna. Przypadek?

Wraz z „The Land of New Hope” Timo Tolkki miał niepowtarzalną okazję udowodnić paru niedowiarkom, że radzi sobie bez Stratovarius. Nie do końca się to udało, ale ta płyta to podobno początek trylogii. To, że ten fiński gitarzysta ma smykałkę do dobrych utworów to wiadomo, może następnym razem będzie nieco lepiej.

6,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz