TIDES FROM NEBULA – 2016 – Safehaven

1. Safehaven
2. Knees To The Earth
3. All The Steps I’ve Made
4. The Lifter
5. Traversing
6. Colour Of Glow
7. We Are The Mirror
8. Home


Rok wydania: 2016
Wydawca: Mystic Prod.
http://www.tidesfromnebula.com/


Tides From Nebula…. Adam Waleszyński – gitara, Maciej Karbowski – gitara i instrumenty klawiszowe, Przemek Węgłowski – gitara basowa, Tomasz Stołowski – perkusja. W tym samym składzie od 2008 roku czyli od momentu gdy powstali w Warszawie. Choć ja wciąż wierzę, że tak naprawdę pochodzą gdzieś z odległych galaktyk i zupełnie przypadkiem teleportowano ich na planetę Ziemia aby przekazać informacje, żeby post rock dotarł w najdalsze zakamarki wszechświata… Ponad 500 koncertów w ramach 16 zagranicznych i 13 polskich tras koncertowych, 3 dotychczas wydane płyty: „Aura” w 2009 roku, „Earthshine” w 2011 oraz „Eternal Movement” w roku 2013. I oto w roku 2016 dociera od nas informacja o tym, że w maju ujrzy światło dzienne czwarty krążek grupy „Safehaven”. …”Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wydajemy kolejną płytę. Mamy za sobą emocjonujący czas pracy z wybitnymi producentami, od których bardzo dużo się nauczyliśmy. Dlatego uznaliśmy, że chcemy zmierzyć się z samodzielną produkcją nowego albumu. Proces jego powstawania był bardzo spontaniczny, bliższy temu z debiutu. Płyta jest jednak mroczniejsza i odważniejsza. Czujemy, że słychać, że nie jesteśmy już debiutantami”… Tak o najnowszej płycie mówią sami muzycy.

Tides From Nebula z płyty na płytę podnosili sobie coraz wyżej poprzeczkę. Do współpracy przy powstaniu „Earthshine” dołączył do nich Zbigniew Preisner którego chyba bliżej przedstawiać nie muszę, przy „Eternal Movement” produkcją zajął się Christer Andre Cederberg znany między innymi ze współpracą z Anathemą przy produkcji „Weather Systems”. Każdy z tych ludzi w jakiś sposób odcisnął swoje piętno na brzmieniu płyt. Przy „Safehaven” postanowili wrócić do korzeni i sami spróbować swoich sił. Można by pomyśleć, że porwali się z motyką na Słońce. Nic bardziej błędnego. Muzycy Tides From Nebula tym krążkiem doszczętnie skopali temu Słońcu (lub temu Słońcowi jak kto woli) tyłek. Tak naprawdę każdy z ich poprzednich albumów był inny. Każdy oddziaływał w inny sposób na słuchacza. Od brzmień ciężkich i mocnych na „Aurze” poprzez „Earthshine” który penetrował bardziej ambientowe brzmienia po optymistyczne i radosne oblicze post rocka na „Eternal Movement”. Na „Safehaven” mamy Tides From Nebula podążający ponownie w stronę swojego debiutanckiego krążka. I moim zdaniem jest to genialne posunięcie.

Do chwili pierwszego odsłuchu najnowszego krążka TFN najchętniej odsłuchiwanym przeze mnie albumem była „Aura”. Myślę, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Dla wielu sympatyków takiego grania właśnie debiutancka płyta uznawana jest jako ich magnum opus. „Safehaven” diametralnie wszystko zmienia. Zakochałem się w tym albumie od pierwszego słyszenia. Fenomenalne dzieło. Ostrzegam. Jest to bardzo egoistyczny i samolubny twór. Pochłania całkowicie i od pierwszego do ostatniego utworu zmusza do zaangażowania się w jego odbiór. Wydawałoby się, że po nagraniu trzech płyt ciężko jest zaskoczyć czymś nowym. Zmienicie zdanie po przesłuchaniu ośmiu utworów z tego krążka. Każdy z nich to inny pejzaż, to inne emocje. Mało tego. Muzycy zadbali i o to aby w każdym z utworów zaskoczyć odbiorce. Są w tym absolutnymi mistrzami. Wprowadzają nas do krainy błogiego spokoju i wyciszenia brzmieniem „rozlewających” się gitar tylko po to, by za chwilę zdruzgotać to wszystko drapieżnymi riffami i zabójczą sekcją rytmiczną. A wszystko to idealnie wyważone i dopieszczone do granic. Pomógł im w tym mastering Forrestera Savella producenta związanego między innymi z I Am Giant, Karnivool czy też Dead Letter Circus.

Gorąco polecam Waszej uwadze tą płytę. Tym bardziej, że czuje w nerkach, że w tegorocznych zestawieniach znajdzie się na pewno w ścisłej czołówce wśród płyt roku. Dla mnie bezapelacyjnie maksymalna ilość punktów. I wcale nie ma na to wpływu cudowny głos Beli Komoszyńskiej z Sorry Boys który pojawia się w tytułowym utworze….Na zachętę „We Are The Mirror”

10/10

Irek Dudziński


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *