1. Reign of Darkness 03:35
2. The Purest Strain of Hate 03:25
3. Vile Creations 03:32
4. Shadow of Eternal Sin 04:06
5. Immolation 03:22
6. Infinite Forms 04:32
7. Dead Sun 03:40
8. Gates of Misery 02:55
9. Defective Breed 03:40
10. Doomed from Birth 04:24
Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/thyartismurder
W kraju, z którego pochodzi legendarne AC/DC jakiś czas temu wykluło się nowe zjawisko muzyczne o ewidentnie drapieżnej naturze. Dwa lata po wydaniu agresywnego debiutu, niebezpieczna bestia spowiła kolejną porcję trującego jadu. Pod nazwą „Hate” australijski kwintet kieruje na świat potężne działo, którego niszcząca siła zapewne wywoła niemałe spustoszenie.
Nowa pozycja Thy Art Is Murder składa się z dziesięciu morderczych ciosów, które walą w słuchacza z impetem rozpędzonej ciężarówki bez hamulców. Jest niczym atak piekielnej maszkary, która straszy z okładki – obraz robi jak najbardziej pozytywne wrażenie. Miłośnicy tego typu malowideł mają na czym zawiesić oko, tylko co na to powie R.N. z pewnego komitetu (czyt. cierń w stopie Adasia Darskiego).
Intensywna przygoda trwająca blisko 40 minut obfituje w pokaźną dawkę metalowej ekstremy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przeplatają się tu wyścigowe tempa przyodziane w gęste podziały rytmiczne oraz masywne zwolnienia, którym towarzyszą miażdżące gitary. Całości wtóruje głęboki growl Chrisa McMahona – gość pluje jadem na wszystkie strony i na próżno tu szukać „ładniejszych” zaśpiewów. Specyfika uprawianego rzemiosła wyparła z „Hate” wszelkie melodie i łagodniejsze akcenty. Ich tu po prostu nie znajdziemy. Jest za to ciągła jazda uzbrojona w częste masywne zwolnienia, niczym uderzenie tępym obuchem. Sporym atutem wydawnictwa jest nieskazitelna produkcja oraz technika instrumentalistów – tu nie ma przypadkowych dźwięków, a jedynie laboratoryjna precyzja. Utwory od czasu do czasu zdobią przerywniki w postaci akcentów, szybkie aczkolwiek zgrabne solówki, połamane łamigłówki aranżacyjne oraz różnej maści diabelskie wrzasko – wyziewy. Utwory często wywołują skojarzenia wobec automatycznej broni militarnej. Atakują niczym krótkie, a przy tym dokładnie wymierzone serie z karabinu o 100% celności.
Mankamentem „Hate” mimo ogromnego dopieszczenia, jest trudny odbiór. Chodzi o to, że po przetoczeniu się nieposkromionej bestii, niewiele pozostaje w głowie, może za wyjątkiem otępienia. Jeżeli tak miało być to panowie osiągnęli sukces molestowania dźwiękami. Nie zaszkodziłoby gdyby, co pewien czas w kompozycjach zagościła melodia, „chwytliwy” riff, a tego cholera zabrakło. Poza tym naprawdę nie ma się do czego przyczepić – rzeźniczenie wysokich lotów.
Drugi album Thy Art Is Murder to smakowita – kusząca pozycja dla sympatyków technicznych odmian ekstremalnego metalu. „Hate” to tłusta dawka ciężaru, szybkości i piekielnego chaosu. Muzyka niczym bestia z okładki, nie bierze jeńców tylko zbiera śmiertelne żniwo – ogień i zniszczenie. Przygotujecie się na dźwiękową masakrę!
7/10
Marcin Magiera