THRESHOLD – 2017 – Legends Of The Shires

THRESHOLD - Legends Of The Shires

Płyta miesiąca – Wrzesień 2017

CD 1:
1. The Shire (Part 1) 2:03
2. Small Dark Lines 5:24
3. The Man Who Saw Through Time 11:51
4. Trust The Process 8:44
5. Stars And Satellites 7:20
6. On The Edge 5:20

CD 2:
7. The Shire (Part 2) 5:24
8. Snowblind 7:03
9. Subliminal Freeways 4:51
10. State Of Independence 3:37
11. Superior Machine 5:01
12. The Shire (Part 3) 1:22
13. Lost In Translation 10:20
14. Swallowed 3:54

Rok wydania: 2017
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.thresh.net/


Threshold nigdy nie wydali słabej płyty, a biorąc pod uwagę, że trochę ich nagrali (do tego z rożnymi wokalistami) jest to wynik budzący szacunek! Gdy odpaliłem ich najnowsze dzieło, to tak jak mi szczęka opadła przy utworze numer jeden, tak pozostała do samego końca! Zaryzykuję stwierdzenie, że „Legends of the Shires” to najlepszy krążek w ich bogatej, udanej dyskografii. Dzieło absolutne, z odpowiednią dawką melodii, progresywnych wywijasów i metalowego czadu! Moim zdaniem arcydzieło i mocny kandydat do tytułu płyty roku!

Piotr Michalski


W Threshold nie ma już Damiana Wilsona, ale zespół przyzwyczaił nas do zmiany frontmanów. Glynn Morgan jest trzecim wokalistą, który obok Damiana Wilsona i Andrew Mc Dermotta dzierżył mikrofon. Ostatnio czynił to jednak dosyć dawno, śpiewał bowiem na wydanej w 1994 roku, drugiej płycie – „Psychedelitacessen”. Jego głos różni się znacznie od wokalu Wilsona. Potrafi jednak zabrzmieć bardzo wszechstronnie, kiedy trzeba jest odrobinę szorstki, ale w większości bardzo ciepły. I to właśnie pasuje do konwencji albumu, bo to bardzo ciepła płyta. Jej klimat, podobnie jak okładka, jest niezwykle zielony – emanujący świeżością. Album dwupłytowy, a pozbawiony dłużyzn. Wciąga od samego początku i trzyma do końca. Solówki Karla Grooma dawno nie były tak świetliste. No i brzmienie, dzięki jego produkcyjnej ręki – mistrzostwo świata!

Marek Toma


Komunikat o zmianie frontmana był tak nagły i niespodziewany jak poprzednia zmiana. Z tego co zauważyłem zdziwił się sam Damian Wilson. Już kawałki wybrane na single urzekły mnie do głębi, aczkolwiek zauważyłem, że linie melodyczne pasowałyby swobodnie do Damiana. Wiele w tym prawdy, bo Morgan pojawił się w kapeli po tym jak materiał był już napisany. Materiał jest fantastyczny i wszystko czego spodziewaliście się najlepszego po muzyce THRESHOLD, zapewne będzie waszym udziałem jeśli tylko sięgniecie po to wydawnictwo. Jestem całością ukontentowany. Jest klimat, jest progmetal, masa melodii, połamańców, a wszystko podane ze smakiem.

Będę natomiast kręcił nosem na formę. Uważam, że można było urwać 2,5 minuty – zwłaszcza z przerywników czy też głównego tematu jakkolwiek nie nazwać trzy części „The Shire”. Na początku mocno się boczyłem, później jednak nawet te kawałki przypadły mi do gustu, co nie zmienia kwestii, że dwie płyty to jednak o jedną za dużo w przypadku takiego wydawnictwa. Do dziś zresztą uważam, że Helloween, Maiden i Metallica też przesadzili.

Piotr Spyra

Dodaj komentarz