1. Celestial Abominations
2. Primeval
3. Art of Genocide
4. Plague Maiden
5. NieMa
6. All Fears Within
7. Mallevs Maleficarvm
8. Shallow Grave
Rok wydania: 2022
Wydawca: Via Nocturna
https://www.facebook.com/thempestPL
Oficjalnie covidowa pandemia chyli się ku końcowi, lecz pewna plaga nadal święci triumf i ani myśli opuszczać ten padół. Fantasmagoryczna Dziewica Moru śmiało ruszyła na łowy, zwiastując wszem i wobec nadchodzące zniszczenie i niechybny koniec. Na szczęście nie chodzi tu o kolejną odsłonę ludzkich dramatów, lecz o najnowsze wydawnictwo olsztyńskiego Thempest, zatytułowane „Plague Maiden”. Wydane siedem lat po bardzo udanym debiucie „Crown of Thorns”, również zasługuje uwagę i wysokie noty.
Tym razem przesłanką do stworzenia nowej płyty była epidemia dżumy sprzed trzech wieków, gdy „morowa zaraza” siała spustoszenie wśród ludzkich istnień na terenach Warmii i Mazur. Stąd, jak łatwo się wywnioskować tytuł – demoniczne uosobienie wszelkiej maści zarazy i nieszczęść z nią związanych, zaczerpnięte z dawnych słowiańskich podań i wierzeń. Jednakże nie należy spodziewać się pogańsko-folkowego charakteru płyty, ani tzw. concept albumu nabożnych „pieśni przeciw powietrzu morowemu”, gdyż jego tematyka dość swobodnie oscyluje wokół wcześniej wymienionych wydarzeń. Podobnie jest ze stylistyczną zawartością samego krążka, wymykającą się klaustrofobicznym ramom death metalu, do którego przypisuję twórczość Thempest. Mamy tu bowiem idealnie spreparowaną i podaną w przystępnej formie mieszankę muzyki pokrewnej death i black metalowi, z dużą dozą odpowiednio ponurych, lecz wpadających w ucho melodii, właściwych tym gatunkom. Aranżacje są rozbudowane, pełne zmian i muzycznych smaczków, lecz na szczęście nie na tyle, by nadmiarem robić mętlik w głowie. Do tego różne tempa, potężne, tłuste brzmienie z wyraźnie tętniącym basem i mnogość pełnych ekspresji form wokalnych – od growlu, chóralne zaśpiewy po czysty śpiew. To sprawia, że daleki od nudy „Plague Maiden” robi naprawdę pozytywne wrażanie i zatrzymuje przy sobie na dłużej.
Zaczyna się istną eksplozją pod nazwą „Celestial Abominations”, by potem przejść w odrobinę wolniejsze, lecz wcale nie lżejsze rejony. Melodyjny „Primeval” kołysze paroma spokojniejszymi i wpadającymi w ucho momentami. Utwór tytułowy, początkowo melancholijny, po chwili niczym doom metalowy walec obdziela ociężałymi dźwiękami. Dalej również nie jest spokojniej, choć pozornie kompozycje mogą się takimi wydawać, głównie za sprawą wieńczącego dzieło „Shallow Grave”. Zdecydowanie lżejszy niż reszta albumu, wybrzmiewa dalekimi echami Sceptic Flesh i Moonspell, tworząc idealnie zakończenie „Plague Maiden”.
Trzeba przyznać, że oprócz powyższego, „Jej Arcypotworność” całkiem nieźle też wygląda i posiada ciekawą oprawę graficzną. Z jednej strony czerń i mrok, z drugiej zaś poświata toksycznej zieleni i żółci. Przywodzi to na myśl słowa E. A. Poe, iż „barwy te nabierają upiornej jaskrawości, która nadała ohydnym, diabolicznym wizerunkom wyraz zdolny porazić nawet człowieka o nerwach jak postronki”.
Harmonia wszystkich elementów sprawia, że „Plague Maiden” jest niezwykle klimatycznym dziełem, spowitym posępną aurą. Posiada jeszcze jedną ważną zaletę. Mimo zmian dynamiki i ciężaru, całość jest na tyle spójna, że po prostu swobodnie płynie wartkim, gęstym od mocnych dźwięków i nieprzerwanym strumieniem. Od początku do końca, słucha się tego bez poczucia przeskakiwania o kolejne, niepasujące do siebie utwory, co bez wątpienia przekłada się na lepszy odbiór tego niełatwego materiału.
8/10
Robert Cisło