THE WAR TO END ALL WARS – The Movie

sabaton-movie

Zespół Sabaton porusza się w tematach militarnych ze sporą swobodą. Kiedy wydaje się, że kolejny projekt, za który się biorą, nie będzie niczym nowym, efekt końcowy potrafi zadziwić. Mnie jednak trochę ta konwencja znużyła i nie jestem na bieżąco ze studyjnymi wydawnictwami Szwedów. Jeśli natomiast cokolwiek wpadnie mi w oko/ucho – stwierdzam, że jest to rzecz porządna. Powiem więcej, ja nie jestem zafascynowany historią. Moje pragmatyczne podejście, często potrafi obedrzeć opowieści o bohaterstwie do ram fikcji literackiej. Dlatego też wieść o przedsięwzięciu audio-wizualnym sceptyczni. Mowa o animowanym filmie.

Film najpierw wyświetlany był w muzeach, teraz trafia na serwisy streamingowe. Generalnie wychodzi na to, że zamysł był taki, jak w całej działalności zespołu. Popularyzować wiedzę i zainteresowanie tematyką wojenną. Z kolei w przeciwnym kierunku, zwolennicy relacji historycznych mogli poznać działalność zespołu. To zdecydowanie zadziałało z korzyścią dla obu światów.

Myślę, że film należy rozpatrywać w kilku aspektach. Po pierwsze nie byłem zachwycony grafiką. Muszę powiedzieć, że animacja rodem z gier komputerowych wymaga naprawdę wielkich nakładów. A tutaj widać braki. Animacje postaci, twarze… wypadają dużo gorzej niż krajobrazy (bo tu jest w porządku). Wydają się jednak trochę jak z minionej epoki. Kolejna sprawa, historie… Tak naiwne, że obleczone w wizję, sprawiają że człowiek zaczyna wątpić w relacje oparte na faktach. Za to postaci członków zespołu pojawiają się w animacji w bardzo wyważony sposób – i tu musze powiedzieć że zadbano o to, aby nie przesadzić z własną promocją. Na sam koniec zwrócę uwagę na coś, co z kolei z mojego punktu widzenia jest jasnym punktem tego przedsięwzięcia. Muzyka zespołu pasuje idealnie do opowiadanych historii, a motyw listu łączy całość dość sprytnie. I teraz muszę powiedzieć, że przez pierwszych kilka minut myślałem, że animacje te okrojone do formatu teledysków, sprawdziły by się idealnie. Nikt chyba nie czepiałby się ich jakości. Przez głowę przeszła mi myśl, że całość będzie ciężka do strawienia… i okazało się, że się myliłem.

Nie mogę uznać tej godziny za stratę czasu. Stwierdziłem wręcz, że produkcja jako całość, nie znużyła nawet mnie – pragmatyka. W sumie jak w całej działalności Sabaton – z jednej strony można wyłapać moralitet z drugiej działa „ku pokrzepieniu serc”. W obecnych czasach być może taki przekaz jest jeszcze bardziej potrzebny. Bardziej jako ostrzeżenie, niż rozpamiętywanie czasów przeszłych.

Wracając do drugiego akapitu, czy ja aby na pewno byłem właściwą osobą, aby brać się za recenzowanie tego filmu? Biorąc pod uwagę efekt jaki wywiera na osobie sceptycznej – wyślę, że to nawet większa rekomendacja, niż opinia zagorzałego fana. Przyznaję, że to dobra rzecz. A dla fanów zespołu obowiązkowa pozycja.

Piotr Spyra

Dodaj komentarz