1. Just Your Fool
2. Commit a Crime
3. Blue and Lonesome
4. All of Your Love
5. I Gotta Go
6. Everybody Knows About My Good Thing
7. Ride ‘Em On Down
8. Hate to See You Go
9. Hoo Doo Blues
10. Little Rain
11. Just Like I Treat You
12. I Cant’t Quit You Baby \
Rok wydania: 2016
Wydawca: Polydor
http://www.rollingstones.com/
Zespół The Rolling Stones nie przestaje zadziwiać. Dekady mijają, gusta
ulegają zmianie, a Stonesi cały czas utrzymują się na powierzchni. Nie
zdmuchnął ich punk pod koniec lat siedemdziesiątych, nie przyćmił
plastikowy pop lat osiemdziesiątych, nie straszne im jest muzyczne
bezguście początku XXI wieku. Robią swoje i biją rekordy marketingowo
socjologiczne. W dobie, kiedy autentyczny rock’n’roll został zepchnięty
na margines przez pseudo gwiazdy różnych talent show, weterani
pamiętający czasy kiedy królem był Elvis, a wśród poddanych
gdzieniegdzie szerzył się blues, wydali nową płytę. I niecodzienne jest
to wydawnictwo. Album „Blue & Lonesome” jest powrotem zespołu do
jego źródeł. Do momentu, kiedy fascynacje muzyczne Richardsa i Jaggera
powoli przekuwały się na oryginalny styl grupy. W całości jest
wypełniony ich wersjami utworów dawnych mistrzów bluesa. I tak historia
zatoczyła koło. Przyszedł czas by przypomnieć jak kształtowała się
tożsamość The Rolling Stones. Bo właśnie blues był spoiwem, który
połączył Micka i Keitha na stacji kolejowej w Dartford. Blues nadał
nazwę grupie jednomyślnych kumpli, która została zaczerpniętą z utworu
Muddy Watersa „Rollin’ Stone Blues”. Ogrywając ulubione bluesowe
piosenki, stawiali pierwsze kroki na scenie w 1962 roku. Fonograficzny
debiut w większości jest zestawem ich wersji utworów cenionych mistrzów
gatunku. Wśród wybranych autorów znaleźli się wtedy m. in. Jimmi Reed i
Willie Dixon. Dzięki temu ostatniemu i piosence „Little Red Rooster”w
1964 roku po raz drugi w dziejach znaleźli się na szczycie brytyjskiej
listy przebojów. Teraz postanowili powtórzyć zabieg. Znowu w spisie
twórców pojawiają sie nazwiska wymienionych wcześniej bluesmenów, a
także przedstawicieli chicagowskiej odmiany bluesa: Howlin’ Wolfa czy
Little Waltera. Natomiast tym razem dla odmiany na „Blue & Lonesome”
nie ma żadnej piosenki firmowanej przez kompozytorski duet
Jagger/Richards vel Nanker Phelge. I to jest absolutna nowość.
Świetnie brzmi nowy krążek The Rolling Stones. Za rejestrację nagrań
odpowiedzialny był stary znajomy Dan Was na spółkę z The Glimmer Twins
(pseudonim producencki Jaggera i Richardsa). Od początku do końca
utwory uderzają swą agresją, dynamiką. Może w tym przypadku sprawdził
sposób nagrywania. Otóż panowie zarejestrowali materiał w ciągu trzech
dni na „setkę”. Bez dogrywek, bez kombinowania trafił do tłoczni. W ten
sposób nie mamy do czynienia z płytą wypełnioną archiwalnymi piosenkami
bluesowymi, które nie sprawiają wrażenia muzealnych rupieci zagranych
przez starych ramoli. Zdecydowanie ze wszystkich muzyków wyróżnia się
Mick Jagger. Śpiewa z niezwykłą mocą i ekspresją jakiej nie było słychać
choćby na ostatnim dotąd albumie Bigger Bang sprzed ponad dekady. Jego
głos i gra na harmonijce ustnej dodają siły każdej piosence na „Blue
& Lonesome”.
Lata mijają a The Rolling Stones wciąż są w formie, potwierdza to w
całej okazałości ich ostatnia płyta. Pozostają pytania: Czy „Blue &
Lonesome” jest symbolicznym podsumowaniem ich kariery? Czy w ten sposób
spinają klamrą swój fonograficzny dorobek? A kto ich tam wie. Równie
dobrze niebawem mogą zaskoczyć i wprawić w konsternację muzyczny świat
czymś zgoła innym. Stać Stonesów na to, co jest też miarą ich wielkości.
9/10
Witold Żogała