Thaw – 2014 – Earth Ground

1. First Day
2. Afterkingdom
3. Sun
4. No Light
5. Second Day
6. Soil
7. Winter’s Bone
8. Last Day

Rok wydania: 2014
Wydawca: Witching Hour Productions
https://www.facebook.com/THAWnoise



Nie od dziś wiadomo, że praktycznie każdy nurt muzyczny z czasem ewoluuje, przechodzi metamorfozy. Nawet tak specyficzny w swojej formie black metal przez lata nabrał wielu różnych barw. Powodów tego jest kilka; mieszanie gatunków, eksperymenty, poszukiwania. To owocuje powstawaniem muzycznych hybryd stylistycznych. Doskonałym tego przykładem może być sosnowiecki Thaw tworzony przez kilku zakapturzonych dżentelmenów.

Zespół jesienią ubiegłego roku wydał swój kolejny album zatytułowany „Earth Ground”. Został on oprawiony w wyrazistą, skromną szatę graficzną, która już na wstępie kusi intrygującym pomysłem i w żaden sposób nie zdradza jaka zawartość kryje się pod tak enigmatyczną okładką. Następca ciepło przyjętego debiutu z 2013 roku przynosi kolejną porcję blackowej psychodelii i charakterystycznego mroku. Premierowy materiał to sowita porcja chaosu, hałasu, niepokojącego ciężaru o depresyjnym namaszczeniu, co niewymownie odzwierciedla kakofonia „Second Day”. Od razu dodam, że muzyczna wizja Thaw nie jest najłatwiejsza w odbiorze, a jej przyswojenie może nastręczyć wielu problemów. Jak słychać, panowie nie przepadają za melodiami, typowymi strukturami oraz muzycznym ładem. Tutaj wiele aspektów zostaje obróconych do góry nogami, czego na pewno nie zapowiada sabbathowo – doomowy wstęp w postaci „First Day”. Jest to swego rodzaju zapowiedź niszczycielskiego żywiołu, tzw. cisza przed burzą.
Już pierwsze sekundy kolejnego „Afterkingdom” uświadamiają, z czym faktycznie przyjdzie zmierzyć się przez następne kilkadziesiąt minut. To skompensowana dawka mrocznej energii, ciężaru i zwichrowanej atmosfery. Muzyka Thaw jawi się niczym ściana, masyw chłodnych, a do tego „brudnych” (wynik specyficznego brzmienia) dźwięków. To połączenie blackowej mocy z ekspresją post oraz balastem sludge metalu. Tutaj nic nie jest proste, jednoznaczne i dopiero kilka odsłuchów w skupieniu daje pogląd o co w tym wszystkim mniej więcej chodzi.
„Earth Ground” mimo dominującej zawieruchy dźwiękowo – brzmieniowej, intensyfikacji metalowej ekstermy, posiada zwolnienia, które zazwyczaj są odpowiednio dociążone. Zdarzają się też nieliczne, okazjonalne momenty spokoju, czego można doświadczyć np. przy okazji nastrojowego motywu w „Sun”, który budzi skojarzenia wobec Tiamat z okresu „The Astral Sleep/Clouds”. Przyznam, że większa ilość podobnych rozwiązań poprawiłaby odbiór tego specyficznego materiału. A tak, wszystko balansuje na granicy zrozumienia rzucając słuchaczowi spore wyzwania. Żeby tego było mało, całość jest skąpana w grobowej atmosferze, która niweczy jakiekolwiek oznaki radości skutecznie blokując nawet najmniejsze przebłyski światła.

Thaw tworzy muzykę, która niewątpliwie stanowi twardy orzech do zgryzienia dla przeciętnego słuchacza rockowych klimatów. Powiem więcej, zawartość „Earth Ground” nie jest dla nich! Jest ona ewidentnie zaadresowana do węższego grona odbiorów, ludzi dla których melodia i muzyczny ład nie odgrywają większego znaczenia. Brygada z Sosnowca nie stara się nikomu podlizać i to słychać od pierwszych dźwięków. Materiału z „Earth Ground” próżno szukać na listach przebojów – to by niejednego zgruzowało :).

7/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz