1. A Game of Lies
2. Reborn
3. Fictionating the
4. Beyond the End
5. Theater of Faith
6. Remains of Reality
7. Leaving My Root
8. Hunting Sinners
9. Violentango
Rok wydania: 2011
Wydawca: –
http://www.thabu.com.ar
Argentyna nie jest krajem, który kojarzy się z wielkimi metalowymi
dokonaniami. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie wymienić zbyt wielu
nazw kapele pochodzących z tego kraju. W zeszłym roku natknąłem się, co
prawda, na kilka pozycji z tego państwa, ale w żadnym przypadku nie były
to rzeczy w jakiś sposób się wyróżniające. Po prostu zwyczajne
nagrania, jedne z wielu, żadne z nich nie było w stanie znaleźć się w
mojej najlepszej pięćdziesiątce roku 2011. Zawsze jednak można coś
przeoczyć.
W roku 2004 w stolicy Argentyny – Buenos Aires – powstał zespół o
nazwie Thabu. Aktualnie w składzie jest tylko dwóch muzyków, którzy byli
od samego początku. Są to Leandro Bulanikian (perkusista) oraz Santiago
Diaz Garces (gitarzysta). Skład uzupełniają Marco Ignacio Toba
(basista) i James Robledo (wokalista). Gatunek, który wykonują ta to
prog heavy/power metal.
Pierwszy studyjny krążek Argentyńczyków został wydany w 2008 roku i
nosił nazwę „La Opresión de lo Inevitable”. W październiku roku
ubiegłego panowie wydali swój drugi longplay o tytule „Reborn”. Muzyka
zawarta na tym krążku nie wydaje się być zbyt odkrywcza i nie powaliła
mnie na kolana. Ale przecież nie musi od razu tego robić, aby być album
był przynajmniej na niezłym poziomie. Przyjemnie się bowiem słucha
choćby otwierającego singla w postaci „Game of Lies”, czy następującego
zaraz po nim utworu tytułowego. Jeszcze lepiej jest w kawałkach, które
są nieco dłuższe. Mowa, na przykład o takim „Beyond the End”, który
posiada całkiem sympatyczną solóweczkę. Ciekawie wypada także
instrumentalny „Remains of Reality”, czy „Leaving My Roots”, w którym
początek z niepokojącym „łamańcem” naprawdę może się podobać. Niektóre
kompozycje mają jednak tylko dobre otwarcie, a potem nieco siadają. Nie
znaczy to od razu, że taki „Hunting Sinners” jest słaby, ale jego
pierwsze fragmenty robią nadzieję na coś nieco lepszego.
Jest przyjemnie, choć i czasem troszkę nudnawo. To niezły album, który
mógłby znaleźć się w moim rankingu roku 2011, ale na pewno na
odleglejszym miejscu. Nie jest to wybitne dzieło, ale warto czasem
zwrócić uwagę na takie zespoły jak ten. Thabu na pewno coś do
powiedzenia ma, choć w szerokim świecie znajdzie się wiele lepszych
kapel.
6/10
Bartosz Trędewicz