TENACIOUS D – 2012 – Rize of the Fenix

1. Rize of the Fenix
2. Low Hangin’ Fruit
3. Classical Teacher
4. Senorita
5. Deth Starr
6. Roadie
7. Flutes and Trombones
8. Ballad of Hollywood Jack and the Rage Kage
9. Throwdown
10. Rock Is Dead
11. They Fucked Our Asses
12. To Be The Best
13. 39

Rok wydania: 2012
Wydawca: Sony Music
http://www.tenaciousd.com
http://rizeofthefenix.com


Album „Pick of Destiny” nie odniósł spodziewanego sukcesu. Podobno. Muzycy Tenacious D stracili zapał do tworzenia muzyki. Jack Black skupił się na aktorstwie… Kyle Gass – cóż – możemy tylko domniemywać lub wyczytać między wierszami tekstów zawartych na nowym albumie. Tak jak i w przypadku poprzednich dokonań odpowiedni „P.R.” i otoczka to dość istotny element całokształtu.
Poprzedni album był wyjątkowy, bo często odbierany przez fanów przez pryzmat filmu. Tym razem, postanowiono nie rezygnować z elementu współistnienia dźwięku z obrazem i grupa zrealizowała do nowego albumu kilka klipów. Część z nich to prawdziwe miniatury, z realizacją tak humorystyczną jak sama muzyka zespołu – inne (jak „Roadie”, czy „To be the best” zawierają więcej treści fabularnej niż samego utworu głównego.

Nowa płyta „Rize of the fenix” nagrana została podobno nakładem 600 dolarów (skąd my to znamy ;), a muzycznie stanowi idealne wyważenie między dwoma poprzednimi albumami, ale również ich rozwinięcie.
I tym razem pomiędzy utwory regularne wpleciono „sceny” czy też sytuacje lub jak kto woli „dialogi” Blacka i Gassa („Classical Teacher”, „Flutes and Trombones”). Do całości pasują idealnie, przyznam jednak, że po kilku przesłuchaniach albumu przestały mnie tak bawić jak na początku i po prostu je omijam.

Na swojej nowej płycie Tenacious D idą o kolejny krok do przodu adaptując nie tylko muzykę gitarową na potrzeby pastiszu i swojego jedynego w swoim rodzaju podejścia do muzyki. Oprócz metalowych riffów, pojawia się oczywiście sporo klasycznego rocka – wiele gitar akustycznych, ale i klimaty flamenco, czy nawet powerdisco (sic!). Pojawiają się także rzeczone flety czy trąbki, które to elementy zaskakują pozytywnie.
Ponownie jednak sporym atutem albumu są teksty. Kipią wprost autoironią, pastiszem, a spora część z nich zawiera konotacje erotyczne. Fabularnie część z nich to historia zespołu i powstania tego albumu.
Faktem jest, że słuchając albumu po raz pierwszy o mało nie popłakałem się ze śmiechu.

Zawsze zastanawiałem się jak genialną płytę mógłby nagrać Jack Black, gdyby podszedł do tematu muzyki poważnie… Obawiam się, że nie będzie dane nam się przekonać – a może i dobrze.
Albumu „Rize of the fenix” słucha się wyśmienicie, jest nieprawdopodobnie energetyczny – i wciąga. Uważać trzeba jednak z podśpiewywaniem fragmentów – sam złapałem się na tym że zanuciłem i zaśpiewałem gdzieś pod nosem parę fraz z „fakami” czy „assami”, ku uciesze współpracowników.

Nowa płyta Tenatious D jest po prostu rewelacyjna. Byłbym jednak nieco niesprawiedliwy wystawiając komplet punktów, skoro faktycznie zwykłem omijać dwa utwory. Do fabuły jednak pasują na tyle, że za żadne skarby nie usunąłbym ich z płyty.

9,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz