1. Pontos de Fuga
Part I (1:12)
Part II (3:27)
2. Unfair World (7:58)
3. Only to be with You (10:07)
4. The Princess
a) My Princess (4:23)
b) Tears from the Sky (3:20)
5. Chessboard
a) The Game of Life (11:03)
b) The Living (8:27)
Rok Wydania: 2008
Wydawca: Masque Records
W poszukiwaniu kolejnych mało eksponowanych na scenie rocka
progresywnego rynków muzycznych skierowałem moje zainteresowanie (i
pieniążki) w stronę najnowszej, trzeciej z kolei propozycji
brazylijskiego zespołu Tempus Fugit.
Bardzo ładnie wydany album „Chessboard” zawiera pięć rozbudowanych
zespołowych kompozycji opartych o standardowy zestaw instrumentalny. W
efekcie dominują partie gitarowe zgrabnie przeplatane rozmaitymi
dźwiękami instrumentów klawiszowych na tle neutralnej (poza ostatnim
nagraniem – brawo basista) sekcji rytmicznej. Mimo ograniczonej palety
brzmień scena muzyczna wypełniona jest w pełni i nie woła o żadne
wsparcie. Wokal przyjemnie dopełnia całość, nie przejmując jednak
dominującej roli w żadnym z nagrań.
Już otwierająca całość „Pontos De Fuga” z vangelisowskim wstępem
zastanawia i sygnalizuje, że możemy mieć do czynienia zarówno z ciekawym
pomysłem jak i niezłym warsztatem.
I rzeczywiście – zagłębiając się w płytę uzyskujemy tego potwierdzenie.
Kolejne „Unfair Word” oraz „Only To Be With You” do porcja rzetelnego,
progresywnego grania.
Z kolei w „The Princess” okazuje się, że zespół potrafi niemal wzruszyć
bardzo udaną linią melodyczną. Zresztą wydaje się, że fragmentów
pozostających w pamięci jest na płycie więcej.
Ostatnie tytułowe nagranie „Chessboard” ukazuje jeszcze większe
możliwości zespołu. To naprawdę wyższych lotów kompozycja, o rozmaitym
tempie, od czasu do czasu miło zaskakująca zmiennością tematów,
dostarczająca brawurowych popisów solowych. Obie części tego niemal
20-minutowego nagrania zasługują na uznanie. Pierwsza, bardziej
drapieżna i pełna kapitalnie połączonych wydawałoby się niechętnych
sobie taktów, druga spokojniejsza na początku i rozwijająca się do
słusznego epilogu.
Przyznaję, że płyta nie od razu przekonała mnie do siebie. Teraz cieszę
się, że nauczony niejednym doświadczeniem, poddałem ją wielokrotnej
iteracji odsłuchowej. Nie twierdzę, że wszystko mnie już
satysfakcjonuje, ale z czystym sumieniem mogę ja polecić nie tylko
podróżnikom w nieznane.
Najsłabszą stroną płyty jest jakość zarejestrowanego dźwięku. Bardzo krzywdząca dla muzyki, która i tak broni się wspaniale.
Zachęcam wysoką notą
7,5/10
Krzysiek Pękala