TANGENT, THE – 2009 – Down And Out In Paris And London

1. Where Are They Now? (19:10)
2. Paroxetine – 20mg (07:47)
3. Perdu Dans Paris (11:47)
4. The Company Car (06:23)
5. Everyman’s Forgotten Monday (Bonus Track) (06:22)
6. Ethanol Hat Nail (Canterbury Sequence Vol. 2) (12:55)

Rok wydania: 2009
wydawca: Inside Out


Andy Tillson po gruntownym przemeblowaniu składu dowodzonego przez siebie The Tangent, wziął się do roboty a efektem jest krążek zatytułowany „Down And Out In Paris And London”. Od razu podkreślę, że nie ma mowy o drastycznych zmianach wizerunku czy stylu zespołu. The Tangent pozostał The Tangent i wymiana części muzyków nie wywarła skutku na dźwięki, które znalazły się na tym wydawnictwie.

„Down And Out In Paris And London” jest kontynuacją wątków z poprzednich krążków i osoby, którym poprzednie wydawnictwa do gustu przypadły, będą zadowolone. Zespól nic nie stracił ze swojego dość charakterystycznego stylu. Dużo tu zabawy dźwiękiem i eksperymentów z pogranicza jazzu. Całość rozpoczyna wpadający w ucho motyw otwierający „Where Are They Now?”. I już po przesłuchaniu tego utworu nie można mieć żadnych wątpliwości z jakim zespołem obcujemy. Znakomicie prezentują się partie saksofonu, które zajmują niezwykle istotne miejsce w utworach formacji. Wiele tu zwolnień i fragmentów melancholijnych, ciekawych solówek czy rewelacyjnych partii basu (warto wsłuchać się w pracę tego instrumentu, brzmi wyśmienicie). The Tangent poruszając się pomiędzy delikatnym nastrojem i balladą potrafi również całkiem ładnie przyłożyć, czego efektem jest np. otwarcie „Paroxetine – 20mg”, dość mocne, z ciekawą linia melodyczną zagraną na instrumentach klawiszowych. Zupełnie osobną historię stanowi utwór „Everyman’s Forgotten Monday” dedykowany pamięci Richarda Wrighte’a, nieżyjącego już muzyka Pink Floyd. Podszyty jest on nastrojem bliskim temu, który tworzyła brytyjska legenda, a jego początek to… Tu mała zagadka, no właśnie – z jakim utworem Pink Floyd kojarzy Wam się otwarcie tego utworu? Wydaje się, że odpowiedź jest niemal oczywista:) Rewelacyjne partie odgrywa tu saksofonista, do tego ten basik – to prawdziwa ozdoba płyty.

The Tangent nie zawiódł, najnowsza porcja dźwięków sygnowana logiem grupy nie rozczaruje fanów ich muzyki. Klimat lat siedemdziesiątych jest tu wszechobecny a mnogość ciekawych zagrań nie pozwala płyty ogarnąć od razu. Ta muzyka potrzebuje czasu, ale z całą pewnością nie jest to czas zmarnowany… mocna pozycja w dyskografii mr. Tillsona.

8/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz