1. Suite-pee
2. Know
3. Sugar
4. Suggestions
5. Spiders
6. Ddevil
7. Soil
8. War?
9. Mind
10. Peephole
11. Cubert
12. Darts
13. P.L.U.C.K
Rok wydania: 1998
Wydawca: American
http://systemofadown.com/
Druga połowa dekady lat dziewięćdziesiątych nie była najlepszym czasem
dla ciężkiego grania. Rock i metal znajdowały się w defensywie,
zwłaszcza w kraju nad Wisłą, gdzie bossowie największych wytwórni
płytowych i najpopularniejszych stacji radiowych zgodnie postanowili
postawić na muzycznie miałki pop i teksty o czterech literach Maryni.
Zresztą, czy w 1998 roku – ponad trzy dekady od debiutów Beatlesów,
Stonesów, Led Zeppelin i Hendrixa – ktoś spodziewałby się jeszcze w
rocku czegoś prawdziwie rewolucyjnego i nowatorskiego? Odpowiedź
przyszła wraz z debiutanckim albumem pewnej kapeli z Los Angeles…
Czwórka potomków ormiańskich emigrantów dość długo próbowała
zainteresować wydawców swoją muzyką, aż w końcu trafiła na Ricka Rubina.
Słynny brodacz postanowił podpisać „papiery” z debiutantami, czego z
pewnością nie żałował, bo złote i platynowe płyty podopiecznych jego
wytwórni American posypały się błyskawicznie.
„System of A Down” przypomina muzyczny kocioł, do którego panowie
wrzucili hardcore, punk, nu metal, thrash metal, deathmetalowe growle,
jazzowe podziały, a całość przyprawili ormiańskim folkiem. Co więcej:
większość z tych składników muzycy starali się poupychać w każdej z
kompozycji, a przecież SOAD to nie Yes i 20 minutowych suit nigdy nie
tworzył… Słowo „progresywny” nabrało więc na tej płycie nowego
wymiaru.
Teoretycznie wywar przygotowany z tak różnych składników powinien być
niestrawny, tymczasem SOAD udało się upichcić bardzo apetyczne danie.
Jasne, patrząc z perspektywy kolejnych płyt, można wyłapać pewne
niedociągnięcia. „System of A Down” prezentuje się trochę niczym
brulion. Jeszcze nie ma tylu zabójczo nośnych melodii, tylu chwytliwych
refrenów… Jeszcze nie wszystkie pomysły idealnie do siebie pasują, ale
„Sugar”, „Suite-pee”, „Suggestions” i przede wszystkim cudowna ballada
„Spiders” zwiastują już geniusz Darona Malakiana i Serja Tankiana
(autorski duet na miarę Lennona – McCartney’a oraz Jaggera i Richardsa),
który w całej krasie objawi się na „Toxicity”, „Mezmerize” i
„Hypnotize”.
Niebanalni artyści z różnych epok często mieli w życiu pod górkę. Nie
wszyscy fani ciężkiego grani od razu padli też na kolana przed SOAD.
Zwłaszcza pierwsze spotkanie z polską publicznością muzycy zapamiętali
na długo, niestety w negatywnym znaczeniu… W efekcie na kolejną
koncertową wizytę amerykańskich Ormian musieliśmy czekać długie 15 lat,
dokładnie tyle ile w 2013 roku minęło od premiery debiutanckiego albumu.
Ale za drugim razem panowie przyjęcie mieli już absolutnie fantastyczne…
9/10
Robert Dłucik