01. Overture
02. Nevermore
03. Underworld
04. Without You
05. Kiss Of Fire
06. Charon
07. Hell And Back
08. In My Darkest Hour
09. Run With The Devil
10. Swansong
11. Legend
Rok wydania: 2015
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.symphonyx.com/site/
SYMPHONY X przez kilka lat od wydania poprzedniego albumu zdołali uśpić
moją czujność. Właściwie, Russell Allen nie dał o sobie zapomnieć
występując w wielu projektach, co ciekawe skoki w bok zaliczali też dość
udanie pozostali muzycy, że wspomnę tylko o Mike Lepond’s Sillent
Assassins [nasza recenzja tutaj]. Ale ich macierzysta kapela dowodzona przez Michaela Romeo dała niektórym fanom zapomnieć za co tak bardzo ją cenią.
Przypomina o tym dobitnie nowa, wyśmienita produkcja amerykanów.
Jedenaście kompozycji zawartych na krążku pełne jest wigoru i pompy.
Zadziorne wokalizy, orkiestracje i cięte riffy, to wszystkie elementy
charakterystyczne dla grupy, ale i tym razem ich nie zabrakło. Nowy
album jednakże jawi nam się chyba najbardziej jako płyta gitarowa.
Kolejne galopady rytmiczne sprawiają że możemy się zatracić czy to
jeszcze riff czy już solówka. Doskonała produkcja i soczyste brzmienie
to jasny punkt albumu, ale nie chciałbym deprecjonować w tym względzie
poprzednich długograjów, choć w tej kwestii jest tym razem blisko
doskonałości. Na szczęście nie zabrakło i tym nośnych refrenów
(oczywiście w granicach przyzwoitości) – i już po pierwszym
przesłuchaniu jesteśmy w stanie zanucić część refrenów. Nawet jeśli (jak
w przypadku „Charon”) zdarzy się melodia nieco mniej lotna – ściany
klawiszy wespół z atakiem riffów odwracają od tego uwagę, a wrażenie
pozostaje zdecydowanie pozytywne. Jasnymi punktami płyty są również
spokojniejsze kawałki oparte w głównej mierze na motywach pianina czy
akustycznej gitary, w których zespół bryluje od lat. I tym razem ich nie
zabrakło („Swansong” i „Without You”), a stanowią idealne chwile
oddechu na tak intensywnym albumie.
Jedynym mankamentem jest w moim odczuciu okładka… Może i nawiązuje do
debiutu, ale jej realizacja nie spełnia obecnych standardów, lub
oczekiwań… grafika jest po prostu słaba. Cóż – wersja promo nie
pozwala stwierdzić, czy booklet poprawia wrażenia plastyczne, ale takie
nadzieje żywię. Powinien zresztą przekonać się o tym każdy fan prog
metalu, bowiem to jedna z ważniejszych produkcji w tym gatunku 2015
roku – i powiem wam szczerze – ta płyta wymiata!
8,5/10
Piotr Spyra