1. Chance of a Lifetime (05:19)
2. Evening the Odds (06:45)
3. Turn the Stone (10:51)
4. In Love for a Day (06:41)
5. Beyond the Edge (09:15)
6. Healing Earth (05:58)
7. The Promise (11:44)
Rok wydania: 2014
Wydawca: Progressive Promotion Records
http://www.superdrama.de
Kochacie stary Genesis? Uważacie, że Marillion skończył się wraz z odejściem Fisha? Lubicie powracać do płyt IQ? Jeżeli choć na dwa z powyższych pytań odpowiedzieliście „tak” to debiutancki album grupy Superdrama zatytułowany „The Promise” to pozycja właśnie dla Was.
Superdrama to grupa, która w cudowny sposób nawiązuje do tradycji zapoczątkowanej przez legendarny Genesis, a którą to w drugiej fali progresywnego rocka kontynuował Marillion. Jest tu ten nerw, jest ta nutka mistycyzmu jest w końcu wspaniała atmosfera kolejnych utworów. Nad muzyką unosi się wszędobylski duch lat 70-ych, który chwilami przenosi nas w kolejne dziesięciolecie kojarzone z sukcesami grupy, w której śpiewał Fish. Część osób powie, że Marillion jedynie eksplorował tereny „odkryte” przez Genesis. Owszem, w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy, jednak słuchając „The Promise” kilkukrotnie odnosiłem wrażenie, że dany fragment przywodzi na myśl właśnie Genesis a inny Marillion. „Chance of a Lifetime” nie powstydziliby się ci pierwsi ale już w „Evening the Odds” pojawiają się motywy, które spokojnie mogłyby znaleźć się na „Script for a Jester’s Tear” czy „Fugami”, że nie wspomnę o „Beyond the Edge” w którym głos wokalisty Roberta Gozona nieodparcie kojarzy się z Fishem.
„The Promise” jest na wskroś staromodna i niedzisiejsza. W czasach gdy wiele zespołów sili się na oryginalność czy wyróżnienie z tłumu Superdrama jawi się niczym grupa osób, którzy zahibernowani w latach 70-ych powrócili do żywych i dalej grają co im serce podpowiada. …i to jest piękne. „The Promise” to taka podróż w czasie w czasy gdy progresywny rock brylował na salonach a swoje największe sukcesy odnosili Genesis, Pink Flody czy Yes…
9/10
Piotr Michalski
















































