SUICIDAL ANGELS – 2016 – Division Of Blood

1. Capital Of War
2. Division Of Blood
3. Eternally To Suffer
4. Image Of The Serpent
5. Set The Cities On Fire
6. Front Gate
7. Bullet In The Chamber
8. Cold Blood Murder
9. Of Thy Shall Bring The Light

Rok wydania: 2016
Wydawca: NoiseArt Records
http://divisionofblood.noiseart.eu/


Obecnie thrash metal ma się całkiem nieźle; klasyczne kapele wracają do korzeni, a na fali odrodzenia gatunku wypłynęło całkiem pokaźne grono utalentowanych zawodników. Za jednego z nich bez wątpienia można uznać grecki Sucidal Angels, który od wydania „Eternal Domination” w 2007 roku sukcesywnie poszerza kręgi thrashowego spustoszenia. Sposób, w jaki to robi, pozwolił zaskarbić sobie uznanie wielu fanów. W sumie nie ma się czemu dziwić, skoro panowie potrafią upichcić tak udany materiał, jakim niewątpliwie jest tegoroczny „Division Of Blood”.

Premierowy (już szósty) album to kawał konkretnego thrashowego mięcha w klasyczno – płomiennym wydaniu. Nie znam co prawda całej twórczości Suicidal Angels, ale śmiało mogę stwierdzić – dokonując porównania do poprzedniego „Divide And Conquer – zespół wspiął się wyższy poziom. Nie wiem, czy to zasługa świeżego nabytku w postaci gitarzysty, Gusa Draxa (członek m.in. takich grup jak Black Fate, Sunburst czy też Paradox) czy też kwestia płodności twórczej, jednak zawartość „Division Of Blood” jest bardziej melodyjna. Riffy mimo zadziornego charakteru i mocy posiadają pierwiastek chwytliwości. Nie wiem o co dokładnie chodzi, bo przecież muzykę komponowała ta sama osoba (o ile się nie mylę); mózg i założyciel zespołu, Nick Melissourgos. Coś jednak ma się na rzeczy, bo gitary stanowią atut wydawnictwa. Począwszy od otwierającego „Capital Of War” – wyśmienity thrasowy pocisk, do którego powstało lyric video – każdy kolejny utwór posiada rozpoznawalny, charakterystyczny motyw. Mimo specyficznej hermetyczności gatunku, Grekom udało się stworzyć materiał dość urozmaicony; nie sprawia wrażenia jednorodnej masy, którą ciężko przetrawić. Kompozycje pomimo podwyższonego wskaźnika agresji, zadziorności oraz pokaźnej ilości szybkich motywów, nie skazuje słuchacza na permanentną intensyfikację bombardowań dźwiękami w stylu „na chybił trafił”. Wszystko zostało skrupulatnie przemyślane, co w połączeniu z ciekawymi rozwiązaniami oraz odpowiednią techniką zaowocowało solidną płytą. Precyzyjna sekcja rytmiczna pracuje bez zarzutu, odpowiednio zagęszczając już i tak gorącą atmosferę. Wokalnie jak na gatunek przystało – dominują krzyczane frazy z nikłą dozą melodii. Maniera Nicka troszeczkę przypomina mi styl śpiewania Johna Tardy (Obituary) oraz Johana Edlunda (Tiamat) z czasów „The Astral Sleep”. Jego partie – choć agresywne – potrafią zapadać w pamięć, czego najlepszym przykładem jest wspomniany wcześniej „Capital Of War”, „Cold Blood Murder” czy też kawałek tytułowy, do którego nakręcono teledysk.

Nie przekonuje mnie za to zwieńczenie płyty – mowa o niepotrzebnym przedłużeniu „Of Thy Shall Bring The Light”. Po blisko siedmiu minutach ciszy następuje króciutki, nastrojowy motyw instrumentalny. Nie wiem po co to komu potrzebne (chodzi o ciszę…), skoro sens tego żaden. Oprócz tego całość jawi się w zdecydowanie pozytywnych odcieniach. Jeżeli już mowa o odcieniach, warto poruszyć kwestię graficzną. Okładkę płyty po raz kolejny (począwszy od „Dead Again” z 2010 roku) stworzył Ed Repka znany ze współpracy chociażby z Death czy też Megadeth. Tak jak poprzednio tak i tym razem grafika ma specyficzny, typowy dla zespołu klimat, choć tym razem skrzydlata maszkara została osadzona w innych realiach. „Maskotkę” zespołu przedstawiono w warunkach stylizowanych na okres II Wojny Światowej, w otoczeniu sił zbrojnych rodem z Werhmachtu. Wewnątrz wkładki zamieszczono dynamiczne zdjęcia poszczególnych muzyków uchwyconych podczas koncertowych zmagań. Oprócz tego znaleźć można teksty, które o dziwo nie zostały zamieszczone zgodnie z kolejnością. Wizualnie wydawnictwo zazębia się z drapieżną muzyką, jak również warstwą liryczną Ta porusza kwestie wojny, nienawiści, przemocy i agresji, dlatego w tekstach szuka pokrzepienia.. no cóż, tym razem będzie musiał obejść się smakiem.

Podsumowując, jeżeli cenicie tradycyjne podejście do tematu, z całą pewnością zasmakujecie w świeżym wypieku Sucidal Angels. Panowie ewidentnie pokazali klasę, a ich premierowy materiał powinien zostać ciepło przyjęty wśród wszystkich entuzjastów rasowego thrash metalu. Bardzo udany, żywiołowy krążek, którego zawartość (również) na żywo powinna mieć pokaźną siłę rażenia. W sumie niebawem nadarzy się sposobność do skonfrontowania powyższego stwierdzenia – końcem października Grecy w towarzystwie m.in. kanadyjskiego Skull Fist odwiedzą Polskę na dwóch koncertach. Kusi mnie, oj kusi…

8,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz