SUBTERRANEAN MASQUERADE – 2017 – Vagabond

1. Place for Fairy-tales
2. Nomad
3. Waves
4. Carousal
5. Kippur
6. Daled Bavos
7. As you Are
8. Hymn of the Vagabond
9. Space Oddity (David Bowie Tribute)

Rok wydania: 2017
Wydawca: ViciSolum Productions
https://www.submasq.net/


Lubię muzykę nieprzewidywalną, jak w scenariuszach Quentina Tarantino, gdzie w danej chwili zdarzyć się może praktycznie wszystko. Tak jak przykładowo, w filmie „Od zmierzchu do świtu”, gdzie fabuła, w pewnym momencie zupełnie zmienia swoje tory. W muzyce założonej w 1997 roku, przez gitarzystę i głównego kompozytora Tomera Pinka, mającej na swoim koncie trzy pełne albumy, amerykańsko- norwesko-izraelskiej formacji Subterranean Masquerade, jeszcze bardziej się wszystko zmienia i miesza, ale mimo takiego rzekomego chaosu, całość się zazębia i współgra ze sobą.

Na wielorakich internetowych stronach, wrzuca się muzykę Subterranean Masquerade, do prog metalowej szufladki. Zupełnie się z tym nie zgadzam, mimo wielu ostrzejszych akcentów, a nawet występujących growli, które pełnią tutaj rolę ozdobników (okazuje się, że nawet tak ekstremalna forma wokalna, potrafi ozdobić muzykę). Główną rolę odgrywa tutaj oczywiście, czysty i ciepły wokal Kjetila Nordhusa. Wracając do muzycznych szufladek, najbezpieczniej muzykę jaką wykonuje zespół wyrazić bardziej uniwersalnym określeniem crossover prog. Bliżej mu bowiem, mimo wszystko do prog rocka, niż prog metalu. Pojawiają się tutaj również elementy jazzu i sporo folkowych motywów, inspirowanych głównie z kulturą żydowską. Wszystko to podane jest z symfonicznym rozmachem. Te mocniejsze elementy w połączeniu z wspomnianym bliskowschodnim folkiem, kojarzyć się pewnie będą z formacją Orphaned Land, ale jako całość zespołowi bliżej do muzycznych form jakie preferuje chociażby niemiecki „Seven Steps To The Green Door”. Jeżeli chodzi o uwarunkowania historyczne, może jednak niezręcznie kojarzyć formację, w dużej mierze izraelską, z niemiecką? Poszukajmy więc bezpieczniejszych konfiguracji – ot chociażby z brytyjskim Kingbathmat, czy amerykańskim Echolyn. Można by tutaj śmiało wymienić również bardziej znanego Spock’s Bearda. Zwolennikom tego zacnego zespołu, powinien Subterranean Masquerade, również w duszy zagrać, mimo że ich muzyka pozbawiona jest takiego, charakterystycznego patosu.

Nie będę rozbijał tutaj poszczególnych utworów, których znalazło się na albumie 9, na czynniki proste. Na płycie dzieje się bowiem tyle, że moją recenzję czytało by się dłużej, niż jej czas całkowitego trwania. Nadmienię może tylko, że album kończy się hołdem złożonym Davidowi Bowiemu, w postaci świetnej wersji kompozycji „Space Oddity”.

Trzeba zdać sobie sprawę, że aby w pełni docenić płytę „Vagabond”, trzeba jej poświęcić trochę czasu, ale z pewnością nie będzie to czas stracony.

8,5/10

Marek Toma

Dodaj komentarz