SUBSIGNAL – 2023 – A Poetry Of Rain

Subsignal a poetry of rain

1. A Poetry of Rain
2. The Art of Giving in
3. Marigold
4. Sliver (The Sheltered Garden)
5. Impasse
6. Embers Part II: Water Wings
7. Melencolia One
8. A Wound is a Place to Let the Light in
9. The Last of Its Kind
10. A Room on the Edge of Forever

Rok wydania: 2023
Wydawca: Gentle Art of Music / SOULFOOD
https://www.subsignalband.com/


Subsignal od samego debiutu obrali kierunek, który bardzo przypadł mi go gustu. Poruszają się w tych ramach z płyty na płytę i zaskakująco trzymają poziom. Ostatnimi czasy nawet naszły mnie przemyślenia, że niemożliwym jest nagrywanie kolejnych płyt trzymając się własnego stylu i nie popadając w rutynę. Bodaj od dwóch, może trzech płyt sięgam po nowe krążki Subsignal z pewną obawą. I wiecie co? I tym razem chłopaki nie zawiedli. To nieprawdopodobne jak bardzo energetyczny i pozytywny jest to album. Niby brzmienia, których niemiecko-holenderska grupa używa, osadzają ich progresywny rock w tych bardziej melancholijnych rejonach, klimat jest natomiast tak radosny, że człowiek kończy słuchać tego krążka naładowany dobrymi emocjami.

Charakterystycznym elementem brzmienia grupy jest raczej gitara akustyczna i pianino, ale tu i ówdzie pojawi się ciężej zestrojona gitara. Taki progmetalowy patent często współgra ze wspomnianym akustycznym podkładem i wszystko ładnie się tu zazębia. Jak zwykle sporo w ich muzyce przestrzeni, ale również orkiestralnej wręcz maniery w stylu YES, KANSAS czy TOTO. Brzmienie zachwyca. Niemal każdy smaczek akustycznej gitary porusza dodatkową strunę w słuchaczu. No i element, który grupa eksploruje od początku swojego rebrandingu (a właściwe i wcześniej) niebanalna rytmika. Jeśli puścicie mi taki fragment perkusyjny – moja pierwsza odpowiedź czy sugestia, to będzie właśnie „Subsignal”. Zresztą bas nie pozostaje dłużny – i jeśli się wsłuchać również nie para się jedynie tłami. Nowe utwory naszpikowane są płaczliwymi solówkami, ale ponownie muszę zwrócić uwagę – smutek w wydaniu Subsignal jest bardziej inspirujący niż dołujący.

I tym razem panowie zaprzęgli do swojej muzyki nieco stylistycznie gościnnych patentów, tu wspomnieć warto choćby o slidowej solówce pod koniec „Art of giving in”, której nie powstydziłyby się zespoły country. Tu wspomnę również metalowy riff w „Sliver”. Początek „Last of it’s kind” przypomina mi z kolei japońską muzykę tradycyjną, zresztą jest w pewien sposób niepokojący, co również wybija się ponad pewną średnią. Bridge i refren w tym kawałku z kolei stawiają go na liście moich faworytów. I ten niebanalny motyw saksofonu! Do tej listy bez wahania muszę dopisać zarówno wspomniany „Art of giving in” następujący po instrumentalnym tytułowym otwieraczu jak i bardzo akustyczny kawałek wieńczący płytę „A Room on the Edge of Forever”, z małym stylistycznym przyspieszeniem na koniec.

Nie wiem jak oni to robią – ale i tym razem zrobili coś więcej niż tylko spełnili moje wygórowane oczekiwania. Po kolejną płytę będę sięgał bez obaw.

9/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz