1. Intro SMW II
2. Jestem Nikim
3. Na Podbój Świata
4. Obsesja
5. All Hands On Deck
6. Verba Veritatis
7. Uciekinier
8. Epitafium
9. Wilhelm Gustloff
10. Arka Ocalenia
bonus track: Dość Słów
Rok wydania: 2011
Wydawca: Fundacja „Gniazdo Piratów”
http://www.myspace.com/strefamocnychwiatrow
Strefę Mocnych Wiatrów podświadomie porównuję zawsze do niemieckich
heavy metalowych piratów (w stanie spoczynku) – czyli Running Wild. I
podświadomie zawsze pragnąłem w muzyce naszych krajan takiej mocy, jaką
potrafili przeszczepić do swojej muzyki nasi zachodni sąsiedzi.
Mimo, że od pierwszych wydanych przez zespół dźwięków sympatyzuję z ich
muzyką, zawsze miałem zastrzeżenia co do brzmienia płyt SMW. Charakter
muzyki i tekstów, zadziorny głos i heavyrockowe gitary, były w przypadku
naszych stołecznych piratów nieco zmiękczone na etapie produkcji.
Muzyka w studio traciła pazury.
Ze sporym zadowoleniem przyjąłem więc informacje, że nowy album powstaje
w Izabelinie… okazuje się też że efekt jest lepszy. Jak na mój gust
mogłoby być jeszcze bardziej szorstko… ale jest lepiej. Więc plus już
na samym początku.
To co może podobać się w kompozycjach SMW, to naprawdę dobre teksty. To
dość istotne, szczególnie jeśli grupa decyduje się tworzyć teksty w
rodzimym języku. Słucha się ich z przyjemnością, jak opowieści z fabułą.
Część z nich to wprawdzie sygnalizowane hasłami sytuacje, inne jednak
to bardziej poważne historie niejednokrotnie skłaniające do refleksji.
Nie wszystkie zaś bezpośrednio poruszają tematykę marynistyczną.
Na szczęście dla fanów grupy pojawiają się i takie refreny, które mają
potencjał stać się imprezowymi hitami, czy murowanymi kandydatami
koncertowymi. Nie wyobrażam sobie aby zespół mógł zrezygnować np. z „All
hands on deck” układając kolejną setlistę.
Utwór nie tylko należy do moich faworytów, ale za sprawą chóralnego
refrenu – zapewnia możliwość interakcji z publicznością. Z innej beczki i
innej tematyki moim ulubieńcem jest kawałek tytułowy. Bardzo
niebanalnym kawałkiem ze świetnymi partiami gitar jest też wieńczący
album bonus track – „Dość Słów”. Zdecydowanie kolejny jasny punkt na
krążku.
Przejdźmy do muzyki. Tu pochwalić muszę przede wszystkim gitarowe
solówki. W moim mniemaniu jest to element, który obok melodii
serwowanych przez wokalistę, pozostaje w pamięci na dłużej. Bardzo
podoba mi się też klarowne soczyste brzmienie sekcji rytmicznej, mimo że
jest nieco zbyt ułagodzone. Atutem jest to, że bas nie dudni od
niechcenia, lecz wygrywa bardzo sprytne motywy.
Z każdą kolejną płytą zespół SMW buduje sobie u mnie kredyt zaufania i
małymi kroczkami spełnia moje oczekiwania. Wprawdzie i wspomnianemu
brzmieniu jeszcze brakuje nieco do ideału, który sobie wymarzyłem – ale
jest coraz lepiej. Świetnie byłoby, gdyby następnym razem mastering
powierzyć jakiemuś macherowi specjalizującemu się w heavy metalu. Z
niecierpliwością czekam więc na kolejny – jeszcze lepszy album. A Verba
Vertitatis ponownie ląduje w odtwarzaczu. To naprawdę fajna płyta i
słucha się jej z przyjemnością.
7,5/10
Piotr Spyra