1. Another Camden Afternoon
2. Freedom Is Insane
3. Giants
4. Lowlands
5. Boom Boom
6. My Fickle Resolve
7. Time Was Once On My Side
8. Mercury Rising
9. Adios (Tango)
10.15 Steps
Rok wydania: 2012
Wydawca: Edel
http://www.thestranglers.net
Czego można się spodziewać po kapeli, której założyciel liczy obecnie
74 lata, a dwaj inni muzycy pamiętający czasy największej świetności
„Dusicieli” przekroczyli już sześćdziesiątkę (J.J. Burnel całkiem
niedawno, bo 21 lutego)? Raczej nie buntowniczych kawałków, jakie
proponowali w czasach punkowej rewolty… To może chociaż hitów na miarę
„Skin Deep” i „Always The Sun”, którymi podbijali listy w latach
osiemdziesiątych?
Po pierwszym kontakcie z nową propozycją The Stranglers nieodparcie
cisnął mi się pod klawiaturę cytat z tekstu jednego z klasyków Perfectu.
Ten, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść… Po drugim, trzecim i
kolejnych przesłuchaniach mój stosunek do „Giants” trochę się ocieplił,
ale powodów do zachwytu jak nie było tak nie ma.
Obiecujący „Another Camden Afternoon” na początek… Pierwszy
instrumentalny kawałek na ich płycie od dwóch dekad. Charakterystyczny
bas Burnela rządzi i nie pozwala pomylić The Stranglers z inną kapelą.
Potem niestety rządzi nuda i przeciętniactwo. Sytuacja poprawia się
wraz z pierwszymi dźwiękami „My Fickle Resolve” – udanej ballady,
utrzymanej w duchu solowych dokonań Lou Reeda. Zadziorny riff wita nas w
„Time Was Once On My Side” (czyżby lekka autoironia w tytule?).
Stranglersom zamarzył się tu powrót do lat siedemdziesiątych – punkowa
surowość, „zmiękczona” partiami instrumentów klawiszowych i piosenkowym
refrenem. Czyli mieszanka firmowa, dzięki której świat zwrócił kiedyś na
nich uwagę… Powrót do przeszłości fundują nam też w „Mercury Rising”,
z równie udanym efektem jak wyżej – może nawet tutaj refren jest
ciekawszy.
Czego możemy spodziewać się po następnej kompozycji sugeruje już
podtytuł. Całkiem fajne to stranglersowskie tango – klimat wzmacnia
jeszcze hiszpański tekst. Kurcze, nie mogli tak od początku? Dobre
wrażenie podtrzymuje motoryczny „15 Steps”. Mocny akcent na zakończenie
tej nierównej płyty.
Za pierwszą jej połowę wystawiłbym weteranom dwóję, za drugą należą się pochwały, co razem daje…
6/10
Robert Dłucik