HOWE, STEVE – 2012 – Time

Steve Howe - Time

1. Bachianas Brasileiras No. 5 (Aria) 3:58
2. King’s Ransom 4:31
3. Cantata No. 140 (Wachet Auf) 3:57
4. Orange 2:43
5. Purification 3:52
6. Rose 3:41
7. The Explorer 5:09
8. Kindred Spirits 5:10
9. Concerto Grosso in D Minor Op. 3 5:24
10. The 3rd of March 5:51
11. Steam Age 3:12
12. Apollo 4:43

Rok wydania: 2012
Wydawca: Warner
http://stevehowe-time.com/


Czas nie stoi w miejscu. Dobitnie ilustruje to okładka najnowszej solowego dzieła Steve Howe’a. Świadczy o tym przyprószony siwizną wizerunek artysty, świadczą o tym grafiki obrazujące fizyczny proces przepływającego czasu. Ulotność zjawiska jakim jest czas, symbolizuje również fotografia dmuchawców, która znalazła się na tylnej stronie płytowej książeczki. Artyście udała się jednak ogromna sztuka! Słuchając jego najnowszej płyty, wydawać by się mogło, że czas płynie zdecydowanie wolniej!

Przeglądając niektóre tytuły, spośród 12-tu zamieszczonych na płycie kompozycji np.: „Bachianas Brasileiras No. 5”, „Cantata No. 140”, „Concerto Grosso in D Minor Op. 3, No,11”, dobitnie świadczy o tym, że na nowe dzieło artysty, duży wpływ miała muzyka klasyczna (Bach, Vivaldi, Villa Lobos). Bardzo dostojnej, symfonicznej oprawy, gitarze Howe’a dodało klasyczne instrumentarium grupy muzyków, o nazwie „Classical Ensemble”. W tworzeniu płyty wzięli również udział, grający na klawiszach Paul K. Joyce (znany gównie z tworzenia muzyki dla potrzeb telewizji, filmu i teatru), a także syn artysty, Virgil Howe. Nie jest więc to płyta do krzty symfoniczna, nie jest to również typowa płyta na gitarę klasyczną, jakie posiada w swojej dyskografii inny wirtuoz tego instrumentu, również Steve – oczywiście Hackett („Momentum”, „Bay Of Kings”). Z resztą maestro Howe nie sięgnął na płycie wyłącznie za gitarę klasyczną, gra również na gitarach elektrycznych, jest tutaj również jedna, niezwykle wdzięczna kompozycja zagrana przez niego na Banjo („Orange”). Nie jest więc to płyta, włącznie dla amatorów dźwięków klasycznej gitary i muzyki symfonicznej. Mogą po nią śmiało sięgnąć miłośnicy ambitnej, emocjonalnej, wrażliwej muzyki rockowej. I jestem świecie przekonany o tym, że będą tymi dźwiękami szczególnie oczarowani!

Nowy, solowy krążek Howe’a można by śmiało umieścić na półce, obok innej, niezwykle intrygującej porcji muzyki, nagranej w ubiegłym roku przez artystów mających z Howem wiele wspólnego. Chodzi mi tutaj o płytę „The Living Tree” Andersona i Wakemana. Mimo, że jest to nieco inny rodzaj muzyki (tutaj mamy do czynienia z dźwiękami wyłącznie instrumentalnymi, bez wokali), ale obydwie płyty cechuje podobna wrażliwość, pewna ulotność, i jeszcze jedna bardzo ważna cecha, oba wydawnictwa posiadają właśnie tą magiczną moc spowalniania czasu!

8/10

Marek Toma

Dodaj komentarz