SPOCK’S BEARD – 2015 – The Oblivion Particle

01. Tides Of Time (07:47)
02. Minion (06:55)
03. Hell’s Not Enough (06:26)
04. Bennett Built A Time Machine (06:52)
05. Get Out While You Can (04:58)
06. A Better Way To Fly (09:00)
07. The Center Line (07:09)
08. To Be Free Again (10:24)
09. Disappear (06:41)
Bonus Track:
10. Iron Man (06:17)


Rok wydania: 2015
Wydawca: InsideOut
http://www.spocksbeard.com


To już druga płyta (można powiedzieć) trzeciej ery, w historii działalności zespołu. Pierwszy okres – ten złoty, to czas kiedy w zespole śpiewał jeszcze Neal Morse (obejmowała 6 albumów studyjnych). Druga era to okres, kiedy po odejściu Neala, za mikrofonem skutecznie zastąpił go perkusista zespołu Nick D’Virgilio (w tym zestawieniu personalnym powstały 4 płyty). Jak wiemy Nicka również nie ma już w zespole, ani za bębnami (pałeczki dzierży teraz Jimmy Keegan ), ani za mikrofonem. Trzy lata temu, przed wydaniem płyty „Brief Nocturnes and Dreamless Sleep” (nasza recenzja tutaj), do zespołu dołączył znany chociażby z formacji Enchant – Ted Leonard. I tak rozpoczęła się trzecia era historii grupy, która trwa do dzisiaj, a jej owocem jest kolejny album bardzo dobry album „The Oblivion Particle”.

O ile do wokalu Teda Leonarda, na poprzedniej płycie trzeba się było troszeczkę przyzwyczaić (jego głos nierozerwalnie kojarzył się z muzyką Enchant), tak na tej najnowszej ma się wrażenie, że jest ze Spock’s Beard od zawsze. Ma się wrażenie, że śpiewa tutaj na większym luzie. Na dodatek materiał nowego albumu, jest fragmentami bardziej melodyjny od swojego poprzednika. Wystarczy posłuchać przebojowych niczym Beach Boys, motywów kompozycji „Minion”, albo lirycznego na wstępie, równie melodyjnego „Hell’s Not Enough”, czy „Benett Built A Time Machine”. Nie znaczy to jednak, że Amerykanie popadli w jakąś komercję! To nadal ten niezwykły pod względem instrumentalnym zespół, nie stroniący od instrumentalnej ekwilibrystyki i nieoczekiwanych zmian tempa. Tyle tylko, że tym razem wkradło się w to wszystko więcej fajnych melodii, co nadało tej muzyce wyjątkowego kolorytu. Oprócz soczystych gitarowych solówek i naprawdę znakomitych klawiszowych motywów, o różnorodnym zabarwieniu (od klasycznych, fortepianowych dźwięków, po siarczyste hammondowe brzmienia), jest tutaj wiele delikatności i liryzmu. Nie brak jednak również bardziej epickich momentów, już na samym wstępie mamy monumentalny „Tides Of Time”, oraz te najdłuższe, równie podniosłe: „A Better Way To Fly”, czy „To Be Free Again”. W tej muzyce, jest jednak mimo wszystko zdecydowanie więcej przestrzeni i muzycznego błogostanu. Na muzyczną jakość mają wpływ również takie smaczki, jak skrzypcowe motywy w utworze „Disappear” (gościnny udział Davida Ragsdale’a z Kansas.

W swojej kategorii Spock’s Beard, to wciąż najwyższa półka. Na podobnych częstotliwościach wrażliwości muzycznej, działa jeszcze jeden amerykański zespół – Echolyn, który nagrał w tym roku również bardzo dobry album – „ I Heard You Listening”, co pewnie stanie się tematem jednej z kolejnych recenzji.

9/10

Marek Toma

Dodaj komentarz