1. Trample On Me (9:07)
2. The Missing Piece (3:42)
3. A Picture Of Two Lovers In The Mist (10:12)
4. Tears Are Made To Flow (9:49)
5. A Kind Of Heaven (10:04)
Rok Wydania: 2008/2009
Wydanie własne
Dystrybucja w Polsce: Lynx Music
Spleen Arcana podaje nam na srebrnej tacy świeżą porcję muzyki
artrockowej. Nośnikiem w tym wypadku jest nie tylko na srebrny krążek,
ale i pliki, za pomocą których album udostępniono w sieci.
The Field Where She Died jest dla mnie czymś mistycznym. Od grafiki
zdobiącej album po dźwięki zawarte na albumie mamy do czynienia ze
sztuką w czystej formie. Całokształt spięty jest pewną klimatyczną
klamrą. Nostalgia i melancholia to uczucia, które mogą porwać słuchacza
podczas słuchania albumu. Debiut Spleen Arcana należy o tych albumów,
którym nie sposób nie poświęcić pełnej uwagi – a jeśli już to zrobimy,
muzyka tworzona przez Juliena Gaulliera ma szansę porwać słuchacza.
Instrumenty na płycie ą bardzo selektywnie zmiksowane. Każdy z nich
słychać doskonale. Słyszymy więc każde z zastosowanych brzmień czy
przesterowań. Każdy trzask imitujący winyl, czy szum jest (co słychać od
razu) elementem zamierzonym. Dlatego słuchacz zdaje sobie sprawę z tego
że na albumie nie ma miejsca na przypadek. Wszystko jest przemyślane co
do ostatniej nutki, ale paradoksalnie nie jest pozbawione duszy.
Słuchaczom spodobać powinna się również przestrzeń rysowana przez
kompozycje. Przyczyniają się do tego wrażenia zarówno gitary akustyczne,
pianina, jak i malowane wręcz solówki.
Wprawdzie jest to album stonowany, jednak nie brakuje w nim pasji i
energii. Na uwagę zasługuje „A picture of two lovers in the mist”, w
którym gdzieś w środku zaskakuje zryw zarówno jeśli chodzi o tempo jak i
moc. Natomiast w „Tears are made to flow” na wyróżnienie zasługują
solówki zagrane pewnym archaicznym brzmieniem na podkładzie hammondów…
Choć tak naprawdę w tym przypadku mamy do czynienia z wieloma warstwami
instrumentów – efekt piorunujący!
Wśród pięciu kompozycji na albumie jedynie długość drugiego utworu nie
oscyluje w okolicach 10 minut. Co ciekawe, mimo, że kompozycje są
utrzymane w pewnych ramach i nie ma tu nagłych i gwałtownych zmian, nie
sposób się przy tym albumie nudzić. Muzyka na The Field Where She Died
porywa nas jak fala i niesie od pierwszego do ostatniego dźwięku.
Zwykłem słuchać tego albumu w całości, jednym tchem, nie wymienię zatem
wyróżniającej się kompozycji.
Istotnym elementem Spleen Arcana jest oczywiście wokal Juliena
Gaulliera. Na początku jego maniera nieco zaskakuje, jednak już po kilku
zaśpiewanych melodiach wydaje się być do tej muzyki idealna. Na płycie
oprócz charakterystycznych wokaliz Juliena pojawiają się także śladowe
ilości growli (zapewne dla zaakcentowania motywu) i żeńskie wokale Marie
Guillaumet.
Warto wspomnieć, że album zdobi idealnie pasująca do muzyki fotografia Małgorzaty Maj, polskiej artystki…
Przyznam, że mimo iż płyta spodobała mi się od pierwszego pobieżnego
przesłuchania, zachwyciła mnie dopiero za kolejnymi razami, kiedy na
spokojnie mogłem wsłuchać się w muzykę zawartą na The Field Where She
Died. Jest to bowiem album złożony i wymagający.
Zachęcam do sięgnięcia po debiutancki album Spleen Arcana i wsłuchania
się w dźwięki na nim zawarte. Możecie go bowiem pobrać legalnie i za
darmo. Gwarantuję jednak, że miłośników dźwięku na srebrnym krążku w
niedługim czasie kusić będzie aby wzbogacić swoją kolekcję o ten album.
Do czego również gorąco zachęcam. Biorąc bowiem pod uwagę determinację
Juliena Gaulliera i oczywiście jakość debiutanckiego albumu, mam
przeczucie, że po wydaniu kolejnej płyty debiut Spleen Arcana będzie
cenną pozycją w płytotekach fanów progresywnego rocka.
9/10
Piotr Spyra