Spiritualized – 1997 – Ladies and Gentlemen We Are Floating in space

Spiritualized - 1997 - Ladies and Gentlemen We Are Floating in space

1. Ladies and Gentlemen We Are Floating in Space
2. Come Together
3. I Think I’m in Love
4. All of My Thoughts”
5. Stay with Me
6. Electricity
7. Home of the Brave
8. The Individual
9. Broken Heart
10. No God Only Religion
11. Cool Waves
12. Cop Shoot Cop…

Rok wydania: 1997
Wydawca: Dedicated


Dziwnym zrządzeniem losu trafiają do mnie ostatnio płyty zespołów, które mają coś wspólnego z Off Festiwalem – Ta powstała w 1990 roku brytyjska formacja gościła na OFF-ie w roku ubiegłym.

Zespół ma już na swym koncie sześć albumów studyjnych. Pierwszy, „Lazer Guided Melodies” powstał w 1992, ten jak i następny, wydany w 1995 – „Pure Phase”, krytyka muzyczna wrzuciła do szufladki z napisem: „Shoegaze”. Nazwa ta określa powstały pod koniec lat 80 tych w Wielkiej Brytanii styl muzyczny. Pierwszy raz pojawiła się podobno w magazynie „New Musical Expres”(gitarzyści zespołów zaliczanych do tego nurtu mieli tendencje do patrzenia w trakcie konceptów w dół, stąd slogan „shoegaze” – wpatrywanie się w buty). Istotnym elementem tego nurtu jest oczywiście brzmienie, oparte na gitarowej ścianie dźwięku i wyciszonym, melodyjnym wokalu. Spotkać się można jednak z innymi etykietkami, które próbują określić muzykę zespołu: space rock, psychodela, alternatywa, co świadczy o dużej oryginalności muzyki. Na ich płytach znaleźć można również nawiązania do muzyki gospel, soulu i bluesa. Największym muzycznym osiągnięciem zespołu jest jednak właśnie ta, wydana w 1997 roku płyta. Według wspomnianego „New Musical Expres” był wówczas albumem roku, pokonał nawet kultowy „OK. Computer” grupy Radohead. I moim zdaniem słusznie, ponieważ w swoich muzycznych poszukiwaniach Spiritualized poszli chyba o krok dalej od swych słynnych kolegów. Radiohead ten krok wykonał dopiero trzy lata później swoją kolejną płytą: „Kid A”.

Rozpoczyna się wypowiedzianym przez kobiecy głos zdaniem stanowiącym tytuł utworu jak i całej płyty: „Ladies and Gentlemen We Are Floating in Space…” Następnie dochodzi do nas hipnotyczny, senny wokal, jego głośność narasta. Słuchając tego kosmicznego „love songu” czujemy się jakbyśmy byli zawieszeni w nieważkości, w kosmicznym kostiumie dryfowali w przestrzeni.
W kolejnym utworze: „Come Together”, atmosfera zagęszcza się, twardo spadamy na ziemię. Gitarowa ściana dźwięku opleciona pajęczyną dęciaków, z dosadnym wokalem podbudowanym gospelowym chórkiem. Ze względu na wyśpiewywany refren, kompozycja kojarzy mi się nieco „Come Together” Beatlesów.
Ponownie odlatujemy w kosmos dzięki kompozycji „I think I’m in Love” . Pulsujący jednostajny dźwięk basu, i spokojny śpiew. Słuchając tego kawałka ma się wrażenie, że podłączono nas do kroplówki, której zawartość powoli się sączy . Czujemy jak powoli przepływa przez nasze żyły, pod koniec przelatuje bardziej intensywnie dając organizmowi porządnego kopa.
„All Of My Thoughts” – tutaj mamy prawdziwa burzę nastrojów, od leniwego bujania w obłokach po prawdziwą instrumentalną nawałnicę. Bardzo psychodeliczny kawałek, ma w sobie coś z klimatu Doorsów. Dzięki niezwykłej sile oddziaływania muzyki, jest to nad wyraz porywające miłosne wyznanie:

„Nie wiem co robić sam
Bo cały czas jestem z Tobą
Ja po prostu nie wiem co robić na własną rękę?
Wszystkie moje myśli są o Tobie…”


Kolejny z utworów, „Stay with Me”, to jakby muzyczna kontynuacja „kroplówkowego” „I Think I’m in Love”. Przeciągający gitarowy motyw i jednostajny dźwięk basu do tego ten niesamowity, „leniwy”, jakby w półszepcie wokal.
„Electrocity”, to z kolei jeden z szybszych numerów na płycie, z pewnymi bluesowymi motywami wygrywanymi na harmonijce ustnej.
Po megaszybkim „Electrocity”, musiało dojść do muzycznego wyciszenia – „Home of The Brave”. Utwór rozrasta się jednak niczym nadmuchiwany helem balon. Balon na szczęście nie pęka z impetem, gaz ulatnia się spokojnie o on kurczy się i opada…
Kompozycja przechodzi płynnie w kolejną – „The Indyvidual”, której atmosfera podgrzewana jest przez szereg instrumentów dętych, które zaklinają nas swoim trasowym dźwiękiem aż przez trzy i pól minuty.
I znowu moment wyciszenia, jakże subtelny”Broken Heart”. Myślę że to jeden z piękniejszych momentów płyty. Utwór ubogacają przepiękne smyczkowe motywy, którymi raczy nas gościnnie Alexander Balanescu ze swą smyczkowa grupą.

„Chociaż mam złamane serce
Jestem zbyt zajęty, aby być złamane serce
Jest wiele rzeczy, które muszą być wykonane
Panie mam złamane serce

Choć mam złamane marzenie
Jestem zbyt zajęty, aby śnić o tobie
Jest wiele rzeczy, które muszę zrobić
Panie mam złamane marzenie…”


„No God Only religion” – tutaj plamy dźwiękowe mieszają się odgłosem dzwonów, utwór, pęcznieje dźwiękowo, rozrasta się na miarę „Atom Heart Mather” Floydów.
„Cool Wafes” – kolejny utwór dzięki któremu Spiritualized bierze nas żywcem do nieba. Mesjański nastrój potęguje tutaj kobiecy chór w stylu gospel. Właściwie można powiedzieć, że to kołysanka. Nawet w warstwie tekstowej:

„Kochanie, kiedy musisz spać
Połóż nisko głowę
Nie pozwól, aby świat
Położył ciężar na twej duszy
Bo kiedy musisz spać
Musisz spać…”



Ostatnia kompozycja – „Cop Shoot Cop…”, to prawdziwy psychodeliczny, 17-to minutowy maraton. Początek kompozycji zbudowany jest na bluesowych podstawach, nie jest to jednak taki zwykły bluesial, to raczej rodzaj psychodelicznego space-bluesa. W pewnym momencie kompozycja prawie milknie i wydaje się, że to już koniec. Tymczasem kosmiczny bluesowy motyw powraca, potem rozrasta się przechodząc w gitarowe szaleństwo, aż do psychodelicznego apogeum. Chciało by się rzec „Ostrożnie z tą siekierą Eugeniuszu” („Careful With That Axe, Eugene” – Pink Floyd), i nawet floydowski „Spodek pełen tajemnic” nie był tak odlotowy jak końcówka tej płyty.

Spiritualized – lekarstwo. Od niektórych lekarstw można się uzależnić, od muzyki z tej płyty również. Przedawkowanie medykamentów może mieć skutki uboczne. Mam nadzieję, że takich skutków nie będzie miało zbyt częste słuchanie „Ladies and Gentlemen We Are Floating in Space”?

Marek Toma

9/10

Dodaj komentarz