1. Elegy
2. The Dagger Thrust
3. Death From A Lover’s Hand
4. Knights Of Doom
5. Interlude
6. Numbers Of Failure
7. Far Beyond The Days Of Grace
8. From This Life
9. Her Ghost Never Fades
10. Darkest Red
11. Thirteen Years
12. Saviour, Welcome Home
Rok wydania: 2007
Wydawca: Drakkar
http://www.thesorrow.net/
Zespół The Sorrow poznałem podczas festiwalu Masters of Rock
(odbywającego się w czeskich Vizovicach) w 2009 roku. Na żywo spodobali
mi się do tego stopnia, ze po powrocie z festiwalu bez chwili wahania
zakupiłem ich debiutancki album Blessings From A Blackened Sky. Być może
nie jest to kapela która idealnie pasuje do profilu serwisu
rockarea.eu, niemniej jednak jest naprawdę warta uwagi. Zapraszam
państwa na rasowy metalcore rodem z Austrii!
Płytę zaczyna krótki i mocny Elegy który zgrabnie przechodzi w
przebojowy (jeśli można tutaj użyć tego słowa) The Dagger Thrust. W
zasadzie numer ten, jako wizytówka albumu zdefiniował nam to, z czym
będziemy mieć do czynienia w dalszej części naszej przygody z Blessings
From A Blackened Sky. Mamy tu wszystko czego oczekujemy od takiej muzyki
– mięsiste riffy, mocną grę sekcji rytmicznej i potężny wokal.
Melodyjny refren dopełnia dzieła. W dalszej części raz jest mocniej,
drugi raz bardziej melodyjnie. Panowie z The Sorrow idealnie połączyli
potężne i energiczne łupanie niczym mocny kopniak w zad, ze znakomitymi
melodiami. Dzięki temu po prostu nie sposób się nudzić podczas obcowania
z tym dziełem. Da się zaobserwować sporo nawiązań do takich zespołów
jak In Flames czy Soilwork, wszak trudno w tym stylu być jakoś
specjalnie oryginalnym. Cały czas jednak udziela nam się niesamowita
energia która kipi z tej płyty niczym lawa z aktywnego wulkanu. Moi
faworyci to wspomniany już The Dagger Thrust i bardzo urozmaicony oraz
posiadający niezwykle ciekawy połamany riff Numbers Of Failure. Cały
krążek trzyma jednak świetny poziom, a słuchając go po prostu nie sposób
usiedzieć spokojnie na miejscu. Gdy milkną ostatnie takty zamykającego
album Savour, Welcome Home, nie pozostaje nam nic innego jak pozbierać
swoje zwłoki z podłogi na którą zostaliśmy powaleni pod wpływem energii i
ciężaru wydobywającego się z naszych głośników za sprawą albumu
Blessings From A Blackened Sky.
Mam świadomość, że taka muzyka ma wielu przeciwników. Zwolennicy
najcięższych odmian metalu nazywają metalcore topornym i „pedalskim”. Z
kolei fani lżejszej muzyki śmią twierdzić iż jest to tylko beznadziejne
łupanie, bez opamiętania i bez melodii. Wątpię, aby jakikolwiek fan tej
stylistyki przejmował się takimi atakami. Wszak są to dźwięki które tak
bardzo kocha i niejeden pewnie dałby się za nie pokroić. Ja osobiście
uwielbiam słuchać zespołów z tego gatunku, a album Blessings From A
Blackened Sky grupy The Sorrow na pewno zalicza się w tej stylistyce do
ścisłej czołówki. Jeśli oczekujesz od muzyki prostych, ładnych i miłych
piosenek to raczej odradzam sięganie po ten album. Chyba, że jesteś
otwarty na nowe rzeczy. Wtedy zapraszam w pierwszej kolejności na
koncert zespołu The Sorrow. Tam panowie pokazują wszystkie swoje
największe atuty. Jeśli już to zrobisz, bądź nie będzie takiej
możliwości, polecam płytę Blessings From A Blackened Sky. Szczególnie
jednak polecam ten album wszystkim fanom ciężkiej, a zarazem melodyjnej
muzy, gdyż w tym gatunku jest to naprawdę dzieło znakomite!
9/10
Piotr Bargieł