01.Unfinished Business
02.Evening Blues
03.Alone With Me
04.Overland And See
05.Long Time
06.Endless Green, Deepest Blue
07.White Cloud
08.Sweet Little Secret
09.All The Way Home
Rok wydania: 2024
Wydawca: Soulfood Records
—————————————————————————————-
Snowy White jest dla fanów bluesa tym, czym dla hard-rockowych maniaków jest grupa AC/DC. Symbolem niezmienności. Esencją muzycznego konserwatyzmu. Włączając jego nową płytę od razu wiesz, czego się po niej spodziewać. Nie ma prawa cię zaskoczyć. Od lat wciąż to samo. Znajome brzmienia, sprawdzone patenty kompozytorskie. Ale tego przecież oczekujesz. Chcesz usłyszeć nieco inną wersję tego, co znasz i lubisz. I to właśnie przynosi ci frajdę. A przecież taka jest podstawowa rola muzyki – sprawianie radości słuchaczowi.
Postać Snowy’ego White’a kojarzona jest głównie przez zatwardziałych fanów Pink Floyd. Najpierw pojawił się w grupie jako gitarzysta wspomagający podczas trasy promującej album „Animals”. Potem wziął udział w spektaklach „The Wall”. Zagrał również na pierwszej solowej płycie Richarda Wrighta „Wet Dream”. Ostatecznie został długoletnim współpracownikiem Rogera Watersa i filarem jego solowego zespołu Bleeding Heart Band. Towarzyszył mu podczas tras koncertowych aż do 2013 roku. Lista wykonawców, z którymi współpracował jest jednak dłuższa, a pojawiają się na niej między innymi Peter Green, Gary Moore czy grupa Thin Lizzy.
Równolegle począwszy od 1983 roku Snowy White prowadzi udaną karierę solową. Już na samym jej początku dorobił się mega przeboju w postaci utworu „Bird Of Paradise”. Przy okazji – linia melodyczna tej pieśni może niektórym kojarzyć się z innym wielkim hitem tamtych lat a mianowicie piosenką „Brothers In Arms” grupy Dire Straits. Warto jednak odnotować, że słynny song Marka Knopflera trafił na fale rozgłośni radiowych dopiero w roku 1985, zatem jakiekolwiek podejrzenia o plagiat kierować należy raczej w stronę Sułtanów Swingu.
Chociaż gitarzysta w roku 2019 zmuszony był zrezygnować ze względów zdrowotnych z regularnego koncertowania, wciąż pozostaje aktywny twórczo. Średnio co dwa lata pojawia się zatem jego nowy album studyjny. Najnowszy nosi tytuł „Unfinished Business” i jest już dwudziestą trzecią autorską płytą Snowy’ego. Przynosi niespełna 50 minut kojących dźwięków, które dla fana twórczości White’a żadnym zaskoczeniem nie będą. Autor i kompozytor całości konsekwentnie trzyma się obranej dawno temu konwencji – czyli bluesa zanurzonego w rockowym sosie. Mimo przelotnych koneksji z Pink Floyd jego autorska muzyka nie ma z tamtym zespołem praktycznie nic wspólnego. Bliżej mu do dźwięków charakterystycznych chociażby dla Erica Claptona, Johna Mayalla i innych tuzów gatunku. A jak wiadomo, progres i eklektyzm nie są mocną stroną w takiej muzyce. Tu liczy się szczerość i przywiązanie do tradycji. Nowa płyta całkowicie wyczerpuje powyższe kryteria.
Otwiera ją utrzymany w średnim tempie utwór tytułowy. Dynamikę trzyma następujący po nim „Evening Blues” ale począwszy od trzeciej na liście piosenki „Alone With Me” artysta zwalnia i spokojne tempa dominują już praktycznie do końca trwania krążka. W instrumentalnym „Overland And See” istotną rolę pełni urzekająca gitara akustyczna. Kompozycji bez wokalu jest tu zresztą więcej – „White Cloud” i zamykająca album „All The Way Home”. W każdej z nich niepodzielnie rządzą malownicze solówki gitarowe. Cóż, Snowy’ego White’a raczej trudno uznać za wybitnego wokalistę. Śpiewa matowo, delikatnie. Pavarotti z niego żaden. Jest za to niewątpliwie czarodziejem sześciu strun. Stawia na klimat. Szybkostrzelnych przebiegów po gryfie na próżno tu szukać. Od tego są inni fachowcy.
Album ma szansę spotkać się z życzliwym przyjęciem przez fanów dotychczasowych dokonań Snowy’ego. Jak zresztą wspomniałem już na początku, płyta jest wiernym odwzorowaniem klimatu wcześniejszych krążków tego wykonawcy. Mogę zatem z czystym sercem polecić ją także tym słuchaczom, którzy nigdy dotąd nie zetknęli się z jego twórczością. „Unfinished Business” to dobre wprowadzenie. Niby nic odkrywczego – ale jakże cudnie to brzmi!
7/10
Michał Kass