1. Love Someone Else
2. Victim
3. Beauty Is Your Curse
4. Death to the Lovers
5. In the Back Room
6. Bullets
7. That Sinking Feeling
8. Without You
9. Suckers
10. We Are the Flames
11. I’ll Let You Down
Rok wydania: 2016
Wydawca: One Little Indian
http://www.skunkanansie.net
Wydawało się że płyta „Black Traffic” sprzed czterech lat jest chwilową
zniżką formy Skunk Anansie. Niby wszystko się zgadzało, był zadzior i
cudowny głos Skin, ale same kompozycje już nie tak chwytające za
serducho czy gardło jak chociażby na „powrotnym” po dziesięcioletniej
przerwie „Wonderlustre”. Nie sądziłem , że odsłuchując najnowszy album
Brytyjczyków zatęsknię za, jak by nie było, bezkompromisowym obliczem
zespołu z przeciętnego poprzedniego wydawnictwa. Okazało się ze na
„Anarchytecture” postanowili stępić pazurki i dołożyć tu i ówdzie
taneczny beat. Gitar nie brakuje ale już tak nie kąsają , raczej swą
poprawnością wywołują stan obojętności. Zbuntowany charakter spleciony
z niebanalnymi melodiami, tworzący tło do niesamowitych wokalnych
wyczynów Skin, pozostaje niedoścignionym wzorem, zamkniętym w
pięćdziesięciu minutach „Post Orgasmic Chill”.
Początek w postaci „Love Someone Else” zaskakuje. Sam numer nie jest
wcale zły. Niemniej takie otwarcie wywołuje konsternację. Taneczny rytm
wzięty jakby z dyskotekowych hitów Boney M powoduje co najmniej
zdziwienie. Wątek ten jest jeszcze kontynuowany w „In the Back Room”. W
zestawie znajdziemy też odrobinę lat 80-tych w stylu Jennifer Rush za
sprawą średnio udanej ballady „Death To the Lovers” ,której podobnie jak
zamykającej całość „I’ll Let You Down”, daleko do najlepszych tego
typu momentów w dziejach grupy z „Lately” czy „You’ll Follow Me Down” na
czele. Co z gitarowym wykopem? Ano bywa, dominuje w „That Sinking
Feeling” czy „Beauty Is Your Course” i w kilku innych fragmentach lecz
energia elektrycznych instrumentów zostaje zaprzepaszczona w dość
bezbarwnych i nijakich kompozycjach. Nie pozostają w pamięci ,
ulatniają się wraz z wybrzmieniem ostatniego dźwięku. Kiedy rusza mocny
i ciężki riff „Suckers” pojawia się nadzieja na wyjątkowy numer, lecz
cóż… nic z tego. Wątek nie doczekał się kontynuacji, po osiemdziesięciu
sekundach milknie pozostawiając wielki niedosyt. Melancholijny
„Without You” jest samotnym odbiciem najlepszych chwil Skunk Anansie,
popisem umiejętności Skin. Wokalistka jest najjaśniejszym punktem ich
nowej płyty. Jednak nieprzeciętny głos nie ratuje niestety przeciętnych
w większości piosenek.
5/10
Witold Żogała